Czy szczerzy rodzice mogą się tutaj wypowiedzcie, szczerze?
Nie jestem rodzicem i nie planuje, ale interesuje sie tematem i badaniami na ten temat. Wg badań gdy dzieci wchodzą w wiek nastoletni 80% kobiet żałuje, że zdecydowało się na dzieci i gdyby mogło cofnąć czas nigdy by tego nie zrobiły ponownie. Wg badań przeprowadzonych w Wielkiej Brytanii pary bezdzietne są o wiele szczęśliwsze niż pary dzietne, przy czym poziom szczęścia podnosi się znacznie gdy dzieci wyprowadzają się z domu i jest nieznacznie wyższy niż u par bezdzietnych. Po obserwacji środowiska wokół mnie muszę stwierdzić, że te badani odzwierciedlają rzeczywistość :p
Na święta tylko trochę smutno bez dzieci gdy rodzice pytają kiedy będą bawić wnuki.
Smutne jest, że ludzie nie żyją dla siebie tylko dla dzieci i potem występuje syndrom pustego gniazda i naciski na rodzenie im wnucząt. Z drugiej strony najpierw naciskanie, a potem każdy ma Cie głęboko gdzieś bo przecież to Wasze dziecko, to se sami radźcie.
Ja na szczęście pochodzę z rodziny gdzie dzieci były ważne, ale nie najważniejsze. Moi rodzice nigdy nie naciskali na mni czy siostrę w sprawie potomstwa. Mają jedną wnuczkę, ale odkąd się urodziła (5lat temu) zajęli się nią może 5 razy. I dobrze bo mają swoje życie, wiele pasji podróżowanie, morsowanie, kursy tańca itd. poza tym swoje dzieci już odchowali ;)
Starość bez dzieci i wnuków będzie smutna. Życie ma sens kiedy żyje się dla drugiej osoby. W starożytnych kulturach starców strącano ze skały, dziś nie można liczyć na opiekę pastwa tylko na siebie a dokładniej na rodzinę.
Nie, nie, nie :) starość bez dzieci i wnuków dla Ciebie będzie smutna. Ile ludzi tyle, poglądów i sposobów na życie, więc nie generalizujmy ;) poza tym patrząc na zeszłoroczne badania instytutów naukowych na temat stanu Ziemi, teraz urodzone dzieci nie dożyją 30tki , a my nie dożyjemy starości, więc problem solved ;)
co to za z palca wyssane informacje o 80% osób żałujących rodzicielstwa? według prawdziwych badań ta waha się od kilku do kilkunastu procent, przy czym w szczególności są to osoby, które dzieci miały w bardzo młodym wieku, mają kiepskie warunki finansowe czy problemy zdrowotne u siebie lub u dzieci, np. zaburzenia ze spektrum autyzmu (owszem, życie z takimi dziećmi potrafi być udręką). z postów na grupach dla matek wnoszę, że rodzenie dzieci rok po roku czy w podobnie małym odstępie też jest niezwykle trudnym doświadczeniem, ale uogólnienia, o jakie się pokusiłaś, są śmiechu warte, zwłaszcza w czasach generalnie planowanego rodzicielstwa
Czy możesz polecić jakąś literaturę na ten temat ? Brzmi ciekawie. Jest jednak jakaś obawa, w życiu pełnym sensu (bez dzieci), że przyjdzie czas kiedy jest już biologicznie za późno, a chęć wzrośnie wraz z olśnieniem "że jednak byśmy chcieli " .
Jestem ojcem dwójki dzieci i lekko nie jest. Syn wchodzi właśnie burzliwie w okres dojrzewania. Nie wyobrażam sobie jednak życia bez nich. Nic mnie tak nie wyleczy ze stresu dnia codziennego jak uśmiech 3 miesięcznej córki.
Zależy.
Jest to przedziwne doświadczenie. Graniczne w obie strony (in plus i in minus).
Jakkolwiek cliche to zabrzmi: ciężko to zrozumieć komuś, kto dzieci nie ma. Serio.
Co do wypowiedzi powyżej- wcale mnie to nie dziwi. Stres od pierwszych chwil życia- i to taki atawistyczny, podstawowy... Potem nie masz przez kilka lat życia- i nie mówię o chodzeniu do opery, ale nawet spanie staje się luksusem. Kąpiel (swoją) trzeba planować. Wyjście z domu- milion bambetli, trzeba być gotowym na wszystko. Idziesz z dzieckiem do sklepu, biegiem ładujesz zakupy na tydzień, stoisz pół godziny w kolejce, a tuż przed kasą: Kupęęęęęęe. Z tym się nie da dyskutować. Do pewnego wieku wyjście z domu wymaga wielu negocjacji i zabiegów logistycznych (załatwianie opieki etc). Potem się stresujesz, że np. 9 latek w szkolnej zadymie tak popchnie kolegę, że temu pęknie czaszka. Nastolatki wiadomo- używki, zmarnowane życie etc. Ha! Zachęciłam?
A patrząc na nasz świat i kierunek, w którym zmierza, mam do siebie pretensje, że urodziłam.
zarazzapomnielogin, dzięki za naprawdę szczerą wypowiedź szanują to, rzadko ludzie mówią, po prostu jak jest, że są plus i minusy, dosłownie wszystkiego. Nie mam dzieci, chociaż sam byłem jak każdy, miałem spoko dzieciństwo, ale długotrwałe szczęście i wolność decydowania odczuwam dopiero teraz. Też nie chce, żeby moje dziecko musiało zmagać, się z tym zakłamanym świecie, pełnych głupich życiowo ludzi, którzy dominują ta planetę i przeżywał to razem z nim.
Myślę sobie, że zwrot "posiadanie dzieci" jest z gruntu zły - sugeruje, że rodzić jest właścicielem dziecka... jak zegarka albo samochodu.
Tak naprawdę jest (powinno być) właściwie odwrotnie. Można powiedzieć, że Twoje dotychczasowe życie przestaje istnieć. Twoje potrzeby, zachcianki spadają na 2 miejsce.
Brzmi to strasznie ale o dziwo nie jest (przynajmniej dla mnie) i w zamian możesz dostać coś, co trudno sobie nawet wyobrazić. Trudno się do tego przygotować.
Myślę, że wiele dramatów dzieje się dlatego, że rodzice chcieliby wrócić do dawnego życia, nie mogą się pogodzić z tym, że muszą tak wiele poświęcić.
Jest niestety jeszcze to, o czym piszecie, czyli coraz głupszy i coraz wredniejszy świat, który im zostawiamy :/
Dlatego nie ma jednoznacznej odpowiedzi i chyba nigdy nie będzie.
Właśnie o tym pisałem. Jeśli zaczynasz rozmowę o byciu rodzicem od pytania co sensownego Ty dostaniesz, to może nie warto się decydować na dziecko.
Normalny ojciec to choleryk, lubi czasami wypić i wkurza się gdy dziecko zamiast genialne okazuje się przygłupie.
Nie znoszę dzieci. Ale mam syna. Absolutnie nie żałuję, że się zdecydowałam na dziecko. Choć pierwsze 2 lata były ciężkie. I choć czasem daje mi w kość, to jest świetnym kumplem. Mamy trochę szczęścia za zlepek fajnych genów, a trochę to nasza praca włożona w wychowanie. Jesteśmy trochę hardcorowymi rodzicami i to jest fajne. A ten serial jest o nas. Jest taki, qwa prawdziwy :D
Generalnie ludzie są zarazą tego świata i nie powinniśmy za długo istnieć. A mniej filozoficznie - obserwując pary lub singli bez dzieci - fajny jest święty spokój, poczucie decydowania, namiastki władzy nad swoim życiem. Ale patrząc na swoje dzieci - pomimo lęków, że coś nie wyjdzie, te chwile zdania się na los - to największe szczęście. Łatwiej o odrzucenie wiecznej pogoni za idealnym domem/samochodem/zegarkiem. Wielu bezdzietnych się cieszy wolnością. Ja się cieszę, że widzę, jak moje dzieci rosną, czują, mądrzeją i mają szansę coś zmienić w życiu i otoczeniu. A bezcenne, bezinteresowne "kocham cię" i przytulas jest tak niewyobrażalnie magicznym przeżyciem, że nie da się tego porównać do niczego innego. Nawet od najbardziej kochającej drugiej połówki. I tyle. Każdy widzi co innego. A że po drodze jest trochę problemów... O tym jest serial. Tym nie mniej, warto kochać. Wtedy "kupa" w kolejce do kasy w markecie to żaden problem. Żaden!
jakie tam "największe szczęście" - masa obowiązków i ciągła odpowiedzialność, dzieci dorosną i zrozumieją jaką harówką i bezsensem jest ludzkie życie; rozmnażanie się to zbrodnia, Budda, Cioran, wielu o tym pisało
Nie. Nie jest wspaniałe. Jest cholernie trudne. To, co mówi bohater w pierwszym odcinku (że chętnie by za te dzieci oddał życie, ale czasem chce je zabić) w sumie podsumowuje dla mnie cale doświadczenie rodzicielstwa. Nikt Ci nie odpowie jednoznacznie, czy warto się na to dziecko decydować. Obiektywnie minusów jest więcej niż plusów. Brak snu, brak czasu dla siebie i dla partnera, nawet brak możliwości, żeby spokojnie pochorować, wydatki, choroby, ciągły chaos. Zawsze to mówię szczerze wszystkim bezdzietnym osobom. Ale jest też dużo dobrych dni i pięknych momentów. Jeśli liczysz, że dziecko zmieni życie czy związek na lepsze, to nie ma się co łudzić. Ale za to masz nową osobę w życiu do kochania i kochasz ją bardziej niż można sobie wyobrazić. Trudna sprawa ;)
Czy coś się stało złego w Twoim życiu, że masz takie przemyślenia? Mogę Ci jakoś pomóc?
Jest. Jest wspaniałe. Podpisuję się też pod większością narzekań moich poprzedników, ale nigdy w życiu nie cofnęłabym tej decyzji, żeby zostać mamą. Jak jeszcze nie miałam dzieci to na słowa: "zrozumiesz, jak będziesz je miała" myślałam, że się porzygam, ale to jest niestety prawda. Trudno logicznie wytłumaczyć tę mieszankę miłości i nienawiści jednocześnie komuś, kto tych dzieci nie ma. Z tym że zawsze będę już po tej stronie, że mimo trudności jest to wspaniałe
Zgadzam się. Miłość do dziecka to inny rodzaj miłości. Nie da się tego opisać racjonalnie. Osobiście ( obecnie) nie wyobrażam sobie życia bez moich dzieci - bez ich uśmiechu , radości , przytulania, bycia cząstką mnie. Wcześniej trudno było sobie wykreować taką miłość. ♥️
Mam 30 lat. Pierwsze dziecko urodziło się 3 lata temu, było planowane i to była najlepsza decyzja życia. Za 6 miesięcy rodzi się drugie, również planowane dziecko. Gdyby dzieci były takie złe to ludzie po pierwszym nie decydowaliby się na kolejne dzieci. Jestem młoda, mam swoje życie, pracę na pełen etat. Dziecko mnie nie ogarnicza. Wiadomo, trzeba trochę poświęcić , ale jak chcesz mieć wyższe wykształcenie to też czasz i energię na studia poświęcasz. Dziecko to masa miłości i radości. Oczywiście też ogromną odpowiedzialność, ale satysfakcja z kształtowania drugiego człowieka bezcenna. Cieszą małe sukcesy jak pierwszy kroczek czy pierwsze słowa. Akurat mam porównanie życia bez dzieci i życia z dzieckiem i przyznam, że nie powinno się słuchać kobiet bez dzieci które nie mają pojęcia o temacie, tylko czytają jakieś statystyki xD Jeśli o mnie chodzi, to ja bym swoje życie z dziadkiem krótko podsumowała w ten sposób - jest trudniejsze, ale bardziej wartościowe.