Przez większość seansu człowiek odnosi wrażenie, że film na siłę, że udaje coś czym nie jest. Pretenduje do czegoś czym nigdy nie będzie. Brak głębi, dosłowność, bezsensowna brutalność, rozwlekłość narracji. Taniocha emocjonalna - ta pozowana makabra jest środkiem do poruszenia widza. Najprostszy i najbardziej sprawdzony środek - zrzucić na bohatera wszelkiej maści nieszczęścia. Mało tego, tragedia trzeba pokazać z przytupem (moja ulubiona scena wyhuśtanie się jednej z osób - żeby było z przytupem, a co!- w kościele na oczach wiernych. Takiej wydumanej teatralności i niczemu nie służącej demonstracji przemocy jest więcej. Kazać widzowi oglądać stryczek z jelit, odcinanie języka, mordowanie dzieci - leć widzu po chusteczkę .A to wszystko żeby przez blisko 3 godziny seansu sprzedać widzowi puentę w stylu: strzeżcie się religijnego fanatyzmu, religijnych świrów, którzy wyrywkowo cytowaną Biblią są w stanie usprawiedliwić każde bezeceństwo? Przesolona, niestrawna zupa.
Najlepsze w scenie wyhuśtania było to, że nikt z wiernych w tym momencie nawet z ławki nie wstał. Tak ten fanatyzm religijny znieczula ludzi.
- "Tak ten fanatyzm religijny znieczula ludzi."
My ludzie to już jesteśmy takie fajne stworzenia, że nas ZAWSZE coś znieczula. Jak nie to, to tamto. Gdyby nie to znieczulenie, to albo musielibyśmy się już dawno wszyscy wyhuśtać ;-) albo coś zmienić. Tak wiem. Tylko żartowałem. Oczywiście, że wyhuśtać bo zmiana w rachubę nie wchodzi. Na razie po każdej wojnie, w której giną i zabijają się miliony, wyhuśtujemy kilka osób. Sprawiedliwość być musi. Bo ofiary się jej domagają.
Mój ulubiony fragment, to był jednak ten z kichą zakręconą na szyi. Licytacja w filmie zaczęła się od fulla...
bo to propaganda jest i tymi manipulacjami twórcy kodują co głupszym odpowiednio światopogląd :) dlatego wydaje Ci się, że jest to dziwne.
Bezsensowne gadanie. Film przedstawia właśnie takich świrów, bo tacy instieją. Więc nie wiem, w czym problem?
Bezsensowne gadanie. Film przedstawia właśnie takich świrów, bo tacy instieją. Więc nie wiem, w czym problem?
Osobiście uważam, że kilka scen było lekko mówiąc naciąganych. Scena w burdelu - "zabili go i uciekł". Całe to szukanie, głównej bohaterki po świecie. Ok. Ma świra i do tego chyba szklaną kulę. Wie wszystko zawsze lepiej niż bohaterka. Zawsze krok wcześniej. Porusza się bezszelestnie i wie trzy kroki naprzód o każdej pułapce zastawionej na niego. Rambo z doktoratem z psychologii, albo parapsychologii. Już nie wspomnę, że facet siedzi cały dzień w biblii. Palcem nie che mu się ruszyć, a wygląda jakby codziennie uczęszczał na siłkę. Do tego pewnie były komandos biorąc pod uwagę jego umiejętności posługiwania się bronią, jak również siłę i zdolności walki wręcz. Z tym listem gończym to też bardzo grubymi nićmi szyte.
Nic nie wiemy o przeszłości tej postaci. Być może jako młody chłopak był zmuszany przez ojca do rąbania drewna... W ten sposób mógłby sobie wyrobić mięśnie. Strzelać też mógł się nauczyć zanim wziął sobie za żonę Holenderkę. Będąc psychopatą miał niewątpliwie zapędy do bójek, toteż umiejętność bicia się też nie musi dziwić, choć z tego co pamiętam, to nie było w filmie jakichś popisów walki wręcz z jego strony, a tylko wyżywanie się na słabych kobietach.
Może on wcale nie chciał pozować na coś, czym nie jest, tylko po prostu chciał być filmem opowiadającym ciekawą historię? Historia była ciekawa, co prawda dość wtórna, ale w interesujący sposób przedstawiona, tak, że czuło się napięcie i niepewność. Jednak największym problemem tej produkcji był czas jej trwania, dość nieuzasadniony i sprawiający, że oglądanie momentami bardzo się dłużyło.
Morał też wcale nie musiał być taki. Wielebny był psychopatą, który posłużył się religią, by usprawiedliwiać swoje złe uczynki. W Boga tak naprawdę mógł wcale nie wierzyć.
Mnie się wydaje, że film w ogóle nie jest o fanatyzmie, że jest to tylko tło do postaci Wielebnego. To film o nienawiści. Nie szokuje celowo, tanio emocjonalnie, gdyby tak chciał, to wrzuciłby białego lejącego Murzyna, albo Niemców zabijających Żydów.
Zgadzam się, tanie, pretensjonalne kino. Paradoks tego filmu polega na tym, że ma promować postawy antyprzemocowe, ma zohydzać okrucieństwo, tymczasem napawa się nim - są tu sceny groteskowo tanie i okrutne przy tym, pozbawione jakiegokolwiek prawdopodobieństwa psychologicznego. Ot, licytacja na durność i nadmierność.
Ten film to jakieś nieporozumienie, w ogóle nie angażuje widza emocjonalnie. Próbuję coś powiedzieć na ważne tematy, ale używa takich klisz, że jest to żenujące i nudne, do tego dorzuca niepotrzebnie brutalne sceny.
Dokładnie tak strasznie brutalny film grający na emocje nic więcej pokazane co za uparty facet żeby być okrutnym zawsze możemy powiedzieć że to psychopata uparty i do tego prymitywny
"moja ulubiona scena wyhuśtanie się jednej z osób - żeby było z przytupem, a co!- w kościele na oczach wiernych" - az tak ciezko zrozumiec inne czasy? Czasy w ktorych wisielec na nikim nie robil wrazenia, a smierc byla czyms powszechnym?
kubatarnowski jesteś jakże prostym idiotą. Jak można takie rzeczy pisać. Jak można być takim ślepym.
I wy mu podobni klakierzy, maso bezmózga, jakim prawem wypisujecie takie rzeczy. Wstydźcie się.
Widzę, że nieźle ci dupsko pękło xD
Jest takie powiedzenie "Jeden lubi pomarańcze, a drugi jak mu nogi śmierdzą", bo sentencji de gustibus non est disputandum byś raczej nie zrozumiał.
Jeżeli nie potrafisz zrozumieć, że ktoś może mieć inny gust od ciebie oraz tego, że twój nie jest dla nikogo wykładnią, zwłaszcza, że jesteś po prostu nikim, to idiotą (i to wręcz modelowym) jesteś właśnie ty.
Ten film jest przedziwny, początkowo ma klimat, Rozdział 1 ma co prawda parę elementów, które są tandetne (a które w rozdziale 4. przybiorą postać karykaturalną), Rozdział 2 jest całkiem ok, ale od 3. zaczyna się już jazda bez trzymanki, Rozdział 3 to zbiór pretensjonalnych scen i patetycznych monologów okraszonych tandetnymi wstawkami wyssanymi z dupy, które powodują nagły niekontrolowany wybuch śmiechu typu wstawka rodem ze Snatch, czyli karmienie świń poćwiartowanym kolegą (pomijam, że ona jest absurdalna), teatralne powieszenie się matki Liz z metalową uzdą na twarzy podczas mszy w kościele i w sumie duszenie w kiblu również.
Natomiast Rozdział 4. to już festiwal kretynizmu, tandety i groteski, niczym z gotyckiego horroru klasy B jak nie C.
Wielebny niczym zjawa i wilkołak (bo nawet wyje do księżyca) jest tam gdzie chce i kiedy chce przed wszystkimi, zabija kogo chce, choć mógł to zrobić dużo wcześniej. Na końcu w bezemocjonalnej scenie, na oczach matki, batoży kilkuletnią dziewczynkę, następnie wącha, delektuje się zapachem, o czym musi oczywiście powiedzieć, po czym rozbiera się, by odbyć z dzieckiem stosunek płciowy. Gdy się odwraca, matka oswabadza się i rzuca w niego lampą naftową. Wielebny staje cały w ogniu, ale nie przejmuje się tym, rozpościera teatralnie ramiona i choć skóra mu skwierczy a tłuszcz wytapia się z policzków ten wypowiada niemal szekspirowską kwestię, która kończy się wzruszającym "Nieznośny jest brak miłości", po czym zostaje zastrzelony przez Liz, a odrzut niesie go dwa metry w tył, by mógł wypaść spektakularnie przez okno. I w dwu i pół godzinnym filmie ta finałowa scena (z dopadnięciem Liz, związaniem jej, związaniem i wybatożeniem dziecka oraz śmiercią Wielebnego trwa jakieś 4 minuty.
Takie rzeczy to Troma kręciła w latach 80. w jakimś Krwawym Trollu 3 za kilka dolarów xD
Koolhoven chyba sam stwierdził, że trochę przegiął z tym finałem, więc dokręcił jeszcze finał 2, żeby emocji nie brakowało, Liz w nim popełnia samobójstwo na oczach córki, która ma to w dupie [kurtyna]
Nie wiem w jakiej kolejności były kręcone, ale 3 i 4 wyglądają jakby kręciła je inna osoba, to już amatorka w czystej postaci.
Nie obraź się, ale odniosę się do Twojej oceny. Mi emocjonalną taniochą trąciła bardziej Twoja recenzja niż film. Zastanów się nad tym może. Krytykujesz coś, a sam piszesz w stylu kaznodziei onanisty. Przypomniałeś mi swoją wypowiedzią, jej stylem, arogancją, jedyną słusznością swojego sądu dokładnie właśnie głównego bohatera filmu, który skrytykowałeś. Taki chichot rzeczywistości. Pozdrawiam
Heh, gdybyś nie wyolbrzymił w tym wpisie tematu fanatyzmu religijnego to nawet nie zwróciłbym na niego specjalnej uwagi. Dla mnie to był film po prostu o złym człowieku, w jakimś tam układzie. Źli ludzie są wszędzie. A że ten był kaznodzieją? To trochę jak z obroną pedofilii w kościele. Nie można o niej mówić bo dotyczy kościoła. A co do samego filmu. Może właśnie miał pokazać to co pokazał i dlatego to pokazywał? Pozdrawiam
Ta przesada w brutalności zaczyna się już od uciętego języka głównej bohaterki. Dość poważny krok, a okazuje się, że powód ku temu był dość naciągany i jej mężowi wcale nie zależało na niemej żonie, a z językiem pewnie lepiej by się skomunikowała, wyjaśniła swoją sytuację i później ostrzegła rodzinę.