Film jest zbiorem banałów i nieporozumień. Jest nudny i pusty jak butelka wódki na weselu. Gra aktorska pozostawia wiele do życzenia. Scenariusz jest tak żałosny że nie sposób znaleźć w nim choćby cień pozytywu. Postaram się pokrótce przybliżyć dlaczego. Cała opowieść rozpoczyna się od przyjazdu bohaterki do domu po nieudanym roku w szkole. Nie zaliczyła roku. Jako, iż nie udało się jej przebrnąć przez kolejny szczebel edukacji postanawia w całość oddać się swojej pasji, mianowicie obcowania z końmi. Na jednej z leśnych przejażdżek, ni z tego ni z owego natrafia na mustanga, dzikiego konia. Oj jednak zrezygnuje z przytoczenia historii tego filmu, gdyż mnie już zemdliło od tego przypominania. Ogólnie film fatalny.
Pozdrawiam
Klasyczny schemat: konserwatywny, tępy ojciec i wrażliwa, zbuntowana nastolatka (jej matka też postępowa i wrażliwa). Ta druga oblała egzamin, nie napisała na nim ani słowa mimo, iż nie była głupia, gdyż ma taki kaprys i chce belfrowi pokazać, że jest wolna. Następnie przyjeżdża do domu i zamiast stulić uszy po sobie ze wstydu, znajduje dziką klacz i chce poczuć się wolna jak ta klacz, więc dalej się szarogęsi żądając akceptacji wobec jej żądania przygarnięcia znajdy na farmę ojca. To tyle o filmie.
Pozdrawiam.
A mnie najbardziej wkurzały te prymitywne dialogi. Mało ambitne kino. Plus za piękne krajobrazy i piękne konie. Fabuła mierna.
Fatalny i żałosny to jest Twój komentarz a nie ten film, do którego trzeba dorosnąć, ale Ty najwyraźniej do niego nie dorosłeś ;(
Do tego filmu to już raczej trzeba się cofnąć w rozwoju i najlepiej w ilości wiedzy o koniach, żeby pozwolić sobie na wepchnięcie do głowy nierealnych sytuacji z nimi związanych.