PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=196074}
5,3 71 553
oceny
5,3 10 1 71553
2,5 6
ocen krytyków
Eragon
powrót do forum filmu Eragon

Najstarszy

ocenił(a) film na 8

Czy ktoś wie czy będzie ekranizowana 2 część eragona

mateuszkrupa

Z tego co wiem nie ma tego w planach (i bardzo dobrze).

Yook

Oj tak tak, całe szczęście że nie ma w planach ekranizacji Najstarszego ;) książki są OK, ale film do bani.

ocenił(a) film na 1
pawel2906

a z czego mieliby to nakręcić, skoro z filmie wykorzystali tylko jeden wątek książki, resztę yrzucili, ciekawe czy Paolini płakał jak obejrzał, bo ja bym się popłakala jakby ktoś tak skopał moją pracę

ocenił(a) film na 1
bronzowykapec

Poważnie wątpię, aby Paolini - który w pisanie tego swojego śmiecia nie włożył ani odrobiny serca - przejmował się tym, w jaki sposób nakręcili film.

Der_SpeeDer

Skąd wiesz, że Paolini "nie włożył ani odrobiny serca" w swoją książkę?

ocenił(a) film na 1
yvonneD

Bo widzę to. Cała ta jego szmata na kilometr sprawia wrażenie napisanej na odczepnego, totalnie na żywioł i z wypiekami na policzkach - bez żadnego szlifu, bez żadnej dbałości o nawet tak fundamentalne rzeczy, jak sens zdarzeń i zachowań postaci. Wygrafomanił toto ("wersję alfa"), a potem, zamiast poprawiać, oddał starszym od siebie, żeby resztę (tj. doprowadzenie tego do poziomu od "spód dna" do "dno") zrobili już za niego. Zero szacunku zarówno dla samej książki, jak i dla tych, do których ją zaadresował - bo jeśli się czytelników szanuje, to się właśnie pracuje nad książką, a nie gryzmoli ją na tak zwany odpieprz.

Leje na tę książkę, leje na czytelników, którym to wcisnął - a oni wołają, że to deszcz pada.

użytkownik usunięty
Der_SpeeDer

Wypieki na policzkach sugerują jednak wkładanie w coś choć odrobiny serca:)

ocenił(a) film na 1

Pomijalnie małej odrobiny - takiej, jaką się spotyka u kilkuletniego dziecka podczas rysowania kolejnych dziecięcych bazgrołków w bloku rysunkowym. Którymi to bazgrołkami szybko przestanie się przejmować i zacznie rysować następne.

Ale za te konkretne gryzmołki dziecko dostało pochwałę, więc teraz popadło w samozachwyt - który wyparł tę odrobinę serca, jaką się jeszcze u zarania dało stwierdzić.

użytkownik usunięty
Der_SpeeDer

Jakkolwiek oceniasz jego książkę, można zauważyć, że wkładał w nią serce, a że wyszło co wyszło, to już inna sprawa. Tak jak ktoś zabiera się za coś, czego nie umie: może wyjść i największe gówno, ale to nie znaczy, że nie włożono w nie uczucia:)

ocenił(a) film na 1

No, nie wiem - może...

Der_SpeeDer

Odczep się od książki. Seria nie dość że jest mega ciekawa to jeszcze czuć w niej to coś co jest w niewielu książkach.

ocenił(a) film na 1
Tadeusz_Cudek

I beg you pardon... co jest niby w tej książce ciekawe?

Najbardziej wytarty z wytartych schemat fantasy - taki ze zniszczoną rodzinną wioską (w tym wypadku domostwem), wybrańcem, przeznaczeniem i odległą wędrówką, tak że już od samego początku wiadomo, jak to się skończy - to jest "mega ciekawe"?

Główny protagonista w postaci pozbawionego ludzkich uczuć socjopaty i podręcznikowej wręcz Mary Sue (czy też Gary Stu), którego losy nic nie obchodzą - to jest "mega ciekawe"?

To, że na kilkuset stronicach tej szmaty praktycznie nic się nie dzieje, a autor usiłuje zamaskować ten fakt za pomocą ton purpurowej prozy - to jest "mega ciekawe"?

Świat poskładany z kilku istniejących settingów fantasy, które Paolini bezczelnie ukradł, nie dodając nic od siebie, zaludniony w dodatku przez puste wydmuszki, chodzące stereotypy i automatony, które nie robią nic ponad to, czego od nich wymaga fabuła (i to nieważne, czy to ma sens, czy nie) - to jest "mega ciekawe"?

Zaiste, równie ciekawe było moje dzisiejsze śniadanie - przez cały czas wiedziałem, co zjem i jak mój posiłek się zakończy. Aż drżę z emocji.


"czuć w niej to coś co jest w niewielu książkach"

Tu się zgodzę. Czytając inne książki - nawet te kiepskie - widzę, że pisała je osoba dorosła. Ale kiedy czytam Erasia, widzę na kilometr, że to dzieło nastolatka. W dodatku niezbyt rozgarniętego (ale za to z ego rozmiarów planety).

Der_SpeeDer

Mamy zupełnie różne zdania na ten temat. Nie czytałeś drugiej i trzeciej części więc nie rozumiesz. A poza tym nie masz kompletnie pojęcia o książkach i nie masz do nich szacunku. A co do tego że masz wątpliwości do samej fabuły to wymyśl lepszą. Chętnie przeczytam i się ponaśmiewam.

ocenił(a) film na 1
Tadeusz_Cudek

Po prostu... Wow. W konkursie na najgłupsze riposty bez wątpienia wygrałbyś wszystkie trzy medale.

Nie jestem zaskoczony, że nie odpowiedziałeś na moje pytanie i wyskoczyłeś z tymi samymi, debilnymi pseudoargumentami (w tym ad hominem), które widziałem już niezliczoną ilość razy, ale mimo to nieodmiennie mnie zdumiewa, jak można mieć taki tupet.

"Mamy zupełnie różne zdania na ten temat"

Ehe, ehe. Tylko że ja wiem, o czym mówię. A ty nie masz najmniejszego pojęcia, o czym mówisz. Jesteś jak dziecko, które ledwie nauczyło się tabliczki mnożenia i już myśli, że zna matematykę.


"Nie czytałeś drugiej i trzeciej części więc nie rozumiesz"

To zdanie jest głupie na tak wiele sposobów, że nie wiem, od czego zacząć. Abstrahując od faktu, że owszem, czytałem drugą i trzecią część, naprawdę wystawiasz Paoliniemu mierne świadectwo, jeżeli sugerujesz, że nie umiał on napisać pojedynczej powieści tak, aby miała ona jakikolwiek sens tylko pod warunkiem przeczytania dwóch innych.

Poza tym, zaiste, toporna jak diabli powieść fantasy, składająca się tylko i wyłącznie z zapożyczonych schematów połączonych innymi zapożyczonymi schematami, rzeczywiście wymaga głębszego zrozumienia. Mnie zdarza się czytać naprawdę trudne książki, jak te od Stanisława Lema czy Philipa K. Dicka, a tu proszę - prostaczek przeczytał grafomańską szmatę napisaną przez nastolatka, który nie umie nawet budować figur stylistycznych... i już próbuje strugać przede mną wielkiego znawcę, który "rozumie".


"A poza tym nie masz kompletnie pojęcia o książkach i nie masz do nich szacunku"

Dobra... pozwól, że podsumuję.

To ja przemawiam tutaj z pozycji kogoś, kto przeczytał już wiele książek - w każdym razie dostatecznie dużo, by dostrzegać na każdym kroku te wszystkie schematy, które Paolini zapożycza bez żadnej inicjatywy własnej (ani nawet bez wyobraźni - on nie kopiuje od innych dlatego, że ma jakiś pomysł, co z tym zrobić, ale dlatego, że w jego mniemaniu tak będzie cool), nieudolnie zbudowane figury stylistyczne i ogólne grafomaństwo, właściwe dla amatorskiego opowiadanka w sieci, ale na pewno nie dla wydanej drukiem książki. To ja przemawiam z pozycji kogoś, kto książki czyta od dziecka i traktuje to jako źródło pasji. To ja przemawiam z pozycji faceta, który co miesiąc po wypłacie wybiera się do Empiku i kupuje przynajmniej jedną nową książkę do swojej kolekcji.

Ty przemawiasz z pozycji półanalfabety, który zapewne poza Paolinim nic w życiu nie przeczytał, który jara się mierną powieścią autorstwa nastolatka i który nie posiada żadnej wiedzy, jaka pozwalałaby mu na dostrzeżenie tych wszystkich wyświechtanych schematów i zrzynów na każdym kroku, na jakich zbudowane jest to "dzieło" (tudzież jego ogólnej głupoty). Ani wiedzy o książkach i pisaniu w ogóle. Wspomniałem wcześniej o "purpurowej prozie" - a ty pewnie nie masz nawet pojęcia, co to określenie oznacza.

I co w takiej sytuacji zdecydowałeś się palnąć, mój ty mistrzu ciętej riposty? Że nie mam pojęcia o książkach? No, rzeczywiście. Ja nie mam.

Dodam jeszcze, że jednym z zasadniczych powodów, dla których serdecznie nie cierpię Paoliniego i jego działalności, jest właśnie szacunek dla całej reszty literatury - w szczególności fantasy - którą Chris gwałci na każdym kroku. Bez przerwy pokazuje, że coś, co dla mnie jest źródłem pasji, dla niego jest tylko i wyłącznie czymś, co można opluć i podeptać. Że nie trzeba się wcale starać przy pisaniu powieści, że nie wymaga to żadnych umiejętności ani kunsztu, bo liczy się tylko i wyłącznie dostatecznie przekonująca kampania reklamowa.

Ty z kolei przychodzisz tutaj, nazywasz fabułę posklecaną nieudolnie z ukradzionych od innych motywów "mega ciekawą" i ewidentnie cieszysz się z gwałtu, jakiego Paolini dokonał na literaturze fantasy. I co w takiej sytuacji zdecydowałeś się palnąć? Że nie mam szacunku do książek. No, pewnie. Ja nie mam.

"A co do tego że masz wątpliwości do samej fabuły to wymyśl lepszą. Chętnie przeczytam i się ponaśmiewam"

I, oczywiście, nie mogło również zabraknąć słynnego pseudoargumentu łamiącego słynne prawo Eberta - skoro delikwent nie ma żadnej racjonalnej argumentacji (ani argumentacji w ogóle) na obronę "dzieła" Paoliniego, to zastosuje najbardziej żałosny wykręt i zawoła "sam napisz lepszą książkę".

Tak się składa, że wymyśliłem już lepszą fabułę - i to więcej, niż jedną. W każdej innej sytuacji nawet chętnie bym ci ją pokazał, ale ponieważ w tym wypadku oznaczałoby to zniżenie się do uznania twojego bełkotu za argument, a ponadto jednoznacznie zadeklarowałeś zamiar przeczytania tego tylko po to, by śmiać się jak głupi do sera... zapomnij.

ocenił(a) film na 1
Tadeusz_Cudek

Po prostu... Wow. W konkursie na najgłupsze riposty bez wątpienia wygrałbyś wszystkie trzy medale.

Nie jestem zaskoczony, że nie odpowiedziałeś na moje pytanie i wyskoczyłeś z tymi samymi, debilnymi pseudoargumentami (w tym ad hominem), które widziałem już niezliczoną ilość razy, ale mimo to nieodmiennie mnie zdumiewa, jak można mieć taki tupet.

"Mamy zupełnie różne zdania na ten temat"

Ehe, ehe. Tylko że ja wiem, o czym mówię. A ty nie masz najmniejszego pojęcia, o czym mówisz. Jesteś jak dziecko, które ledwie nauczyło się tabliczki mnożenia i już myśli, że zna matematykę.


"Nie czytałeś drugiej i trzeciej części więc nie rozumiesz"

To zdanie jest głupie na tak wiele sposobów, że nie wiem, od czego zacząć. Abstrahując od faktu, że owszem, czytałem drugą i trzecią część, naprawdę wystawiasz Paoliniemu mierne świadectwo, jeżeli sugerujesz, że nie umiał on napisać pojedynczej powieści tak, aby miała ona jakikolwiek sens tylko pod warunkiem przeczytania dwóch innych.

Poza tym, zaiste, toporna jak diabli powieść fantasy, składająca się tylko i wyłącznie z zapożyczonych schematów połączonych innymi zapożyczonymi schematami, rzeczywiście wymaga głębszego zrozumienia. Mnie zdarza się czytać naprawdę trudne książki, jak te od Stanisława Lema czy Philipa K. Dicka, a tu proszę - prostaczek przeczytał grafomańską szmatę napisaną przez nastolatka, który nie umie nawet budować figur stylistycznych... i już próbuje strugać przede mną wielkiego znawcę, który "rozumie".


"A poza tym nie masz kompletnie pojęcia o książkach i nie masz do nich szacunku"

Dobra... pozwól, że podsumuję.

To ja przemawiam tutaj z pozycji kogoś, kto przeczytał już wiele książek - w każdym razie dostatecznie dużo, by dostrzegać na każdym kroku te wszystkie schematy, które Paolini zapożycza bez żadnej inicjatywy własnej (ani nawet bez wyobraźni - on nie kopiuje od innych dlatego, że ma jakiś pomysł, co z tym zrobić, ale dlatego, że w jego mniemaniu tak będzie cool), nieudolnie zbudowane figury stylistyczne i ogólne grafomaństwo, właściwe dla amatorskiego opowiadanka w sieci, ale na pewno nie dla wydanej drukiem książki. To ja przemawiam z pozycji kogoś, kto książki czyta od dziecka i traktuje to jako źródło pasji. To ja przemawiam z pozycji faceta, który co miesiąc po wypłacie wybiera się do Empiku i kupuje przynajmniej jedną nową książkę do swojej kolekcji.

Ty przemawiasz z pozycji półanalfabety, który zapewne poza Paolinim nic w życiu nie przeczytał, który jara się mierną powieścią autorstwa nastolatka i który nie posiada żadnej wiedzy, jaka pozwalałaby mu na dostrzeżenie tych wszystkich wyświechtanych schematów i zrzynów na każdym kroku, na jakich zbudowane jest to "dzieło" (tudzież jego ogólnej głupoty). Ani wiedzy o książkach i pisaniu w ogóle. Wspomniałem wcześniej o "purpurowej prozie" - a ty pewnie nie masz nawet pojęcia, co to określenie oznacza.

I co w takiej sytuacji zdecydowałeś się palnąć, mój ty mistrzu ciętej riposty? Że nie mam pojęcia o książkach? No, rzeczywiście. Ja nie mam.

Dodam jeszcze, że jednym z zasadniczych powodów, dla których serdecznie nie cierpię Paoliniego i jego działalności, jest właśnie szacunek dla całej reszty literatury - w szczególności fantasy - którą Chris gwałci na każdym kroku. Bez przerwy pokazuje, że coś, co dla mnie jest źródłem pasji, dla niego jest tylko i wyłącznie czymś, co można opluć i podeptać. Że nie trzeba się wcale starać przy pisaniu powieści, że nie wymaga to żadnych umiejętności ani kunsztu, bo liczy się tylko i wyłącznie dostatecznie przekonująca kampania reklamowa.

Ty z kolei przychodzisz tutaj, nazywasz fabułę posklecaną nieudolnie z ukradzionych od innych motywów "mega ciekawą" i ewidentnie cieszysz się z gwałtu, jakiego Paolini dokonał na literaturze fantasy. I co w takiej sytuacji zdecydowałeś się palnąć? Że nie mam szacunku do książek. No, pewnie. Ja nie mam.

"A co do tego że masz wątpliwości do samej fabuły to wymyśl lepszą. Chętnie przeczytam i się ponaśmiewam"

I, oczywiście, nie mogło również zabraknąć słynnego pseudoargumentu łamiącego słynne prawo Eberta - skoro delikwent nie ma żadnej racjonalnej argumentacji (ani argumentacji w ogóle) na obronę "dzieła" Paoliniego, to zastosuje najbardziej żałosny wykręt i zawoła "sam napisz lepszą książkę".

Tak się składa, że wymyśliłem już lepszą fabułę - i to więcej, niż jedną. W każdej innej sytuacji nawet chętnie bym ci ją pokazał, ale ponieważ w tym wypadku oznaczałoby to zniżenie się do uznania twojego bełkotu za argument, a ponadto jednoznacznie zadeklarowałeś zamiar przeczytania tego tylko po to, by śmiać się jak głupi do sera... zapomnij.

ocenił(a) film na 4
Der_SpeeDer

Przypadkiem natknąłem się na Twój komentarz i powiem jedno - gościu, wyluzuj trochę. Jasne, że Paolini czerpie pełnymi garściami od lepszych od siebie. Nie tylko z fantasy, ale także z sci-fi. Czy to jednak oznacza, że na miejscu jest używanie bardzo mocnych określeń typu "gwałt na literaturze fantasy" i "grafomańska szmata"? Śmiem wątpić, bo trzeba znać proporcje. Wytłumaczę Ci to na najprostszym przykładzie. Jeśli szukasz najlepszych jakościowo owoców morza, podawanych na srebrnym półmisku z herbem rodowym, z dodatkiem stuletniego szampana z winnicy pod Paryżem, nie udajesz się do budki z kebabem. I tak samo jest z książkami - jeśli w poszukiwaniu figur stylistycznych i narracji rodem z Lema i Dicka weźmiesz Paoliniego, jedyne co znajdziesz to powód do gigantycznej frustracji. Sorry, ale wręcz zaryzykuje stwierdzenie, iż jest to jeszcze głupsze, niż argument "jak Ci się książka nie podoba, to sam napisz lepszą". Nie bronię Ci oczywiście krytykować, ale istnieje pewna subtelna różnica między normalną, rzeczową krytyką a tym, co robisz. Masz do czynienia z książką, napisaną przez nastolatka, dla nastolatków. Sam czytałem Dziedzictwo z wypiekami na twarzy w szkole podstawowej i gimnazjum, pierwszą część w momencie, gdy nie byłem gotowy na pochłonięcie ze zrozumieniem rzeczy trudniejszych - powoli przeskakiwałem na następne "poziomy wtajemniczenia" i myślę, że jeśli chodzi o literaturę fantasy (i nie tylko) mógłbym dziś z Tobą prowadzić rzeczową, opartą na argumentach merytorycznych dyskusję. Znam masę osób, takich jak ja. Nie każdy na świecie jest omnibusem i nie każdy pisarz to Henryk Sienkiewicz, choćbyśmy nie wiem jak wszyscy tego chcieli.

ocenił(a) film na 1
Prawdziwy_Rychu

I kolejny stek pseudoargumentów, które już widziałem setki razy i na które odpowiadałem również setki razy. Bezskutecznie, jak widać. Nawet mi się już wściekać nie chce. Kiedy skończy się moja męka?

No, to jeszcze ten jeden raz...


"Jasne, że Paolini czerpie pełnymi garściami od lepszych od siebie. Nie tylko z fantasy, ale także z sci-fi. Czy to jednak oznacza, że na miejscu jest używanie bardzo mocnych określeń typu "gwałt na literaturze fantasy" i "grafomańska szmata"?"

Nie-e, używanie bardzo mocnych określeń tego typu jest na miejscu, ponieważ Paolini - w odróżnieniu od innych wydanych drukiem autorów - czerpie pełnymi garściami od innych, nie dodając absolutnie nic od siebie. Jego "powieść" składa się tylko i wyłącznie z zapożyczonych schematów połączonych innymi zapożyczonymi schematami, bez żadnej inicjatywy własnej. Inni autorzy też zapożyczają, ale przy tym starają się wprowadzić do utworu i świata przedstawionego coś własnego. Traktują dany schemat po swojemu, po swojemu wymyślają motywy, dla których ma on rację bytu w ich uniwersum, wprowadzają stworzone przez samych siebie, unikalne postaci, genezę wydarzeń, et cetera. Paolini nie robi czegoś takiego, a jego całkowity brak wyobraźni widać szczególnie jaskrawo po tym, że - jak wcześniej wspomniałem - on nie ma nawet pomysłu, co z tymi zapożyczonymi schematami zrobić. Umieszcza je w swoim "dziele" tylko i wyłącznie dlatego, bo uważa, że tak będzie cool. Weźmy na przykład telepatię smoków (ewidentnie ukradzioną z cyklu "Jeźdźcy Smoków z Pern"), która nie odgrywa tak naprawdę żadnej roli w opowieści. Nie wpływa w żaden sposób na fabułę czy też relacje między postaciami (oczywiście Paolini twierdzi, że dzięki temu Erasia i Szafirę łączy szczególna więź, że ich umysły są ze sobą połączone itede... tylko że tego wcale w powieści nie widać; wręcz przeciwnie - narracja jest prowadzona tylko i wyłącznie z punktu widzenia Erasia i ani razu nie mamy okazji spojrzeć na świat z punktu widzenia Szafiry) Gdyby smoki mówiły normalnie (pyskami), niczego by to nie zmieniło. Paolini ukradł czyjś pomysł, ale wyobraźni i inicjatywy własnej już mu nie starczyło, by wymyślić, co z tym pomysłem można zrobić.

Poza tym fakt, że Paolini bez przerwy kradnie, nie dodając nic od siebie, to tylko jeden z wielu zasadniczych powodów, dla których jego dzieło to grafomańska szmata. Innym takim powodem jest fakt, że Paolini najzwyczajniej w świecie nie umie pisać. Po prostu. Nie wie, jak prawidłowo stosować środki stylistyczne, nie umie prawidłowo prowadzić narracji, nie ma zielonego pojęcia o konstrukcji tudzież rozwoju postaci, a jeśli chodzi o worldbuilding, to już w ogóle nie warto o tym mówić (ot, pożyczył sobie setting od Tolkiena, wcisnął jeszcze tu i ówdzie parę innych ukradzionych skądinąd pomysłów, przekręcił to i owo w najbardziej prymitywny sposób, jak to tylko możliwe - vel siedmiopalczaste krasnoludy i inne idiotyzmy - po czym nazwał rzecz ukończoną). Czytając jego "dzieło", widzę wyraźnie, że zostało napisane z wypiekami na policzkach przez szczeniaka, który nie miał pojęcia, co robi. Nie miał żadnego zamysłu, kiedy pisał dane zdanie. Nie zadał sobie pytania "co właściwie chcę przekazać?", tylko gryzmolił po omacku, na ślepo, całkowicie losowo to, co mu ślina na język w danej chwili przyniosła.

Inne powody, dla których "dzieła" Paoliniego są grafomańskimi szmatami, to kompletnie idiotyczna, całkowicie pozbawiona logiki fabuła (zgubne skutki pożyczania schematów w sytuacji, gdy samemu nie ma się żadnego pomysłu na właściwą historię), irytujący, pozbawiony ludzkich uczuć socjopata w roli głównego bohatera (fakt, że Eraś jest w istocie self-insertem Paoliniego - do czego zainteresowany otwarcie się przyznawał w wywiadach - tylko pogarsza sprawę), kompletnie bezsensowne, zbudowane sprzecznie ze zdrowym rozsądkiem uniwersum (znów - nie warto zapożyczać na lewo i prawo, kiedy nie wiesz, co masz z tym materiałem zrobić), gdzie rzeczywistość przedstawiona skrzeczy na każdym kroku, wspomniany również powyżej przeze mnie fakt, że na kilkuset stronicach tej książki praktycznie nic się nie dzieje, a Paolini próbuje nieudolnie ów fakt zamaskować za pomocą ton purpurowej prozy... Mam wymieniać dalej?

O powodach, dla których Paolini i jego rodzinka per se są odrażającymi osobami, wypowiadać się już tutaj nie będę. Bo to nieuczciwe ganić książkę (nawet tak fatalną) za to, że ma takiego, a nie innego autora.


"Jeśli szukasz najlepszych jakościowo owoców morza, podawanych na srebrnym półmisku z herbem rodowym, z dodatkiem stuletniego szampana z winnicy pod Paryżem, nie udajesz się do budki z kebabem. I tak samo jest z książkami - jeśli w poszukiwaniu figur stylistycznych i narracji rodem z Lema i Dicka weźmiesz Paoliniego, jedyne co znajdziesz to powód do gigantycznej frustracji"

Ależ tak. Bo przecież gdy wymagam od książki, żeby miała chociaż ELEMENTARNY sens, żeby była napisana przez faceta posiadającego chociaż PODSTAWOWE umiejętności pisarskie, żeby była napisana tak, aby przynajmniej coś się w niej działo i żeby miała przykładowo dające się lubić postaci - znak to, że wymagam od niej, aby była równie wyrafinowana i równie głęboka, jak dzieła Lema i Dicka. Bez ochyby. Toż to logiczne, jak dwa a dwa cztery.

Zdajesz sobie sprawę, ile razy już widziałem ten pseudoargument? Takie bezczelne, urągające mojej inteligencji hiperbolizowanie w drugą stronę - insynuujące, że jak wymagam rozsądnego minimum, to w takim razie od razu wymagam tego, co najlepsze? Prawdę powiedziawszy, sam już nie wiem - ale głowę dałbym, że setki (nie tylko w kontekście Paoliniego). I setki razy również na niego odpowiadałem. Nadal nie dotarło?


"Sorry, ale wręcz zaryzykuje stwierdzenie, iż jest to jeszcze głupsze, niż argument "jak Ci się książka nie podoba, to sam napisz lepszą". "

Nie-e. W szranki z powyższym cytatem może iść tylko próba budowania zafałszowanego obrazu rzeczywistości poprzez twierdzenie, iż istnieją wyłącznie książki napisane bez żadnych umiejętności pisarskich oraz książki napisane przez mistrzów - i wysnuwanie na tej kanwie pseudoargumentu, że niby od razu oczekuję tych drugich.

Mógłbym jednym tchem wymienić rozmaite serie książkowe, które czytałem, z których żadna nie aspirowała do poziomu Lema czy Dicka, a które pomimo tego są nieporównywalnie lepsze, niż pisanina Paoliniego (nawet jeśli nie są dobrymi książkami same w sobie) - ot, "Miecz Prawdy", "Bazil Złamany Ogon", "Strażnicy Płomienia", "Temeraire", "Algorytm Wojny", "Niszczyciel", "Pan Lodowego Ogrodu", "Mroczna Wieża", "www.1939.com.pl" i kontynuacje, "Gra Endera", cykl o Mordimerze Madderdinie, cykl o Vesperze, cykl o Jakubie Wędrowyczu...

Wszystkie wymienione powyżej utwory prezentują różny poziom - od kiepskiego, poprzez przeciętny i wcale niezły, aż po rewelację - ale i wszystkie, niezależnie od ich indywidualnej jakości, odróżnia od "twórczości" Paoliniego szereg istotnych czynników. To na przykład, że widać, iż zostały napisane przez osobę umiejącą pisać - a nie przez dziecko gryzmolące na ślepo. To, że osoby je piszące miały pomysł na fabułę i świat przedstawiony - zamiast jechać tylko i wyłącznie na zapożyczonych schematach i łączyć je kolejnymi zapożyczonymi schematami. To wreszcie, że pisały je osoby dorosłe i wykształcone - a nie głupi g*wniarz, który nawet nie chodził do żadnej szkoły (naprawdę, nie żartuję - do szkoły nie chodził, bo jeździł na koszt rodziców po Stanach, promując swoje "dzieło"; był jeszcze jakiś prywatny nauczyciel, który ponoć szkolił chłopaka w miejscu zamieszkania - ale widać jak "przykładał" się do swojej roboty) i co krok zdradza się ze swoją głupotą, ignorancją tudzież brakiem elementarnej wiedzy.


"Masz do czynienia z książką, napisaną przez nastolatka, dla nastolatków"

Gdybym nie miał już wcześniej wielokrotnie do czynienia z amatorską twórczością blogową, tworzoną w dużej mierze właśnie przez nastolatków - z których niejeden pisał znacznie lepiej i o wiele bardziej dojrzale, niż Paolini - to może by mnie ten pseudoargument przekonał...

Ale nic z tego. Tak więc nie próbuj nawet mydlić mi oczu wiekiem autora, bo tego też już zbyt wiele słyszałem. Powiem więcej - mierzi mnie wręcz ta cała sensacja wokół wieku Paoliniego i traktowanie tego, jakby to był powód do pochwały czy też coś niesamowitego i rzadko spotykanego - kiedy każda osoba z minimalnym rozeznaniem w temacie wie, że tak nie jest.


"Znam masę osób, takich jak ja. Nie każdy na świecie jest omnibusem i nie każdy pisarz to Henryk Sienkiewicz, choćbyśmy nie wiem jak wszyscy tego chcieli"

Ehe, ehe. Tylko że nie każdy również wydaje od razu drukiem to, co niedbale nagryzmolił na kolanie i nie domaga się za to pieniędzy. Ani nie pławi się z tego tytułu w glorii cudownego dziecka czy też wyjątkowego artysty - urągając tym samym autorom i dziełom znacznie lepszym.

Der_SpeeDer

najwyraźniej to nie na nich lejesz, tylko na samego siebie...

ocenił(a) film na 1
Vitcher

Myślę, że poziom intelektualny twojej wypowiedzi (jakkolwiek można nazwać "wypowiedzią" coś, co nie obejmuje nawet jednej pełnej linijki tekstu) nie wymaga komentarza - w dostateczny sposób świadczy o tym, co sobą reprezentuje "dzieło" Paoliniego i do jakiej grupy odbiorców jest adresowana.

Dzięki zatem za udowodnienie, że miałem rację.

mateuszkrupa

Oby nie. Film skopali począwszy od obsady po kreację Saphiry, a polski dubbing ....

ocenił(a) film na 2
mateuszkrupa

Najpierw niech nakręcą część pierwszą, bo ten film nie powinien nawet nazywać się Eragon. :P

Lellandra

Mogliby bo książki są genialne :] ale niestety wątpię żeby ktoś się za to zabrał. No cóż... cieszmy się książkami, jestem w trakcie czytania 4 tomu.

Ofeflia

Zgadzam się. Film jest skopany i już od pierwszych 10 minut było widać że będzie do dupy. Próbowali połączyć wszystkie części co zawsze źle wychodzi. Powinni całkowicie od nowa pisać scenariusz tak żeby wyszły z tego 3 części.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones