PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=196074}
5,3 71 553
oceny
5,3 10 1 71553
2,5 6
ocen krytyków
Eragon
powrót do forum filmu Eragon

B0sh3

użytkownik usunięty

4/10 Książka nie była arcydziełem ale czytało się ją przyjemnie, wciągała, była nawet
całkiem oryginalna w porównaniu do większości dzisiejszych książek fantasy. Niestety film
to porażka, tragiczna gra aktorska(Speleers, Guilory, skąd oni się w ogóle wzięli? Jedynie
Irons zagrał nie najgorzej i Carlyle), efekty nie zachwycały, scenariusz wręcz kpina, istotne
fakty zostały całkiem zmienione. Jedyne co nie odstraszało to nie najgorsze zdjęcia,
przyzwoite kostiumy i ładne krajobrazy.

ocenił(a) film na 2

JEDYNYM powodem dla którego nie dałem temu filmowi 1/10 jest pan Irons, który wcielił się w Broma niemalże idealnie. Jednak poza tym nie znalazłem w tym filmie literalnie NIC dobrego. A książka - nic ambitnego, ale bardzo przyjemnie się czyta.

ocenił(a) film na 1

Po prostu ręce opadają...

"była nawet całkiem oryginalna w porównaniu do większości dzisiejszych książek fantasy"

ORYGINALNA??? Przepraszam... ORYGINALNA???
Co, jak Bóg miły, jest w tej książce oryginalnego?

Nie. Nie. Nie. I jeszcze po tysiąckroć nie.
Eragon nie jest pod absolutnie żadnym względem oryginalny - wręcz przeciwnie, jedzie od A do Z na wyświechtanych schematach i zrzyna na potęgę z Władcy Pierścieni, z Ziemiomorza, Jeźdźców Smoków, a nawet Gwiezdnych Wojen.
Do diabła. Jak ludzie powtarzają, że młodzież chętnie sięga po Eragona, bo poza nim żadnych książek nie czyta i nie ma porównania, ani też nie wie, jak bardzo ten utworek jest wyświechtany i wtórny, to macham zazwyczaj na to ręką. Ale muszę chyba zrewidować swoje poglądy - ignorancja młodzieży jest jeszcze większa, niż mi się zdawało. A już szczytem absurdu jest to, że przy tej całej ignorancji, osoby takie jak założyciel tematu wypowiadają się w temacie. I kompromitują się stwierdzeniem, że Eragon jest oryginalny - przyznając się przy okazji, że to jedyna książka fantasy, jaką przeczytali.

Der_SpeeDer

No cóż, w pewnym sensie jest oryginalna. A przynajmniej niektóre rzeczy ( i nie mówię tu o elfach, krasnoludach czy smokach, którzy pojawiają się w większości książek fantasy) jak np. Eldunarí czy Kotałak ( tak, tak wiem, nazwa nie jest zbyt oryginalna, ale ja nie spotkałam się jeszcze nigdy z takim stworzeniem, więc jak dla mnie jest oryginalne)
Nie mówiąc już o zaskakującej fabule jak np. (SPOILER) wiadomość o tym, że Murtagh jest bratem Eragona, a Brom jego ojcem czy nawet Glaedr i Oromis, którzy byli dla mnie niespodzianką.

ocenił(a) film na 1
yvonneD

Bardzo ci to kuriozalny sens.
Jeśli uznać za oryginalne wyciągane z d*** ciekawostki o smokach (Eldunari) oraz kompletnie idiotyczne wątki fabularne (że Brom jest jednak ojcem Eragona), za oryginalne, to Eraś niewątpliwie jest oryginalny (chociaż tak naprawdę, te numery świadczą nie o oryginalności książki, tylko o głupocie i nieudolności autora). Ale niezależnie od moich wysiłków, nawet w tym bardzo alternatywnym sensie, nie umiem zakwalifikować Glaedra i Oromisa jako "niespodzianki" (co w nich takiego oryginalnego było niby?).
O Murtaghu ("Luke, khhhh... I am your father...") oraz Kotołakach (obmyślonych według najbardziej łopatologicznych stereotypów dotyczących domowych kotów(*)) nie chce mi się po prostu gadać.


(*)chociaż tutaj działam w dużej mierze pod "wpływem" owego zamieszczonego na tym forum fragmentu, rzekomo pochodzącego z czwartego tomu, choć mogącego być równie dobrze czyjąś podróbką (jak sam Paolini jest kompletnym amatorem, to ciężko odróżnić, czy to jego, czy innego beztalencia).

Der_SpeeDer

"Paolini jest kompletnym amatorem"
A co to ma do rzeczy, że jest amatorem?
Tolkien w końcu też kiedyś dopiero zaczynał pisanie.

I jak je nazwiesz inaczej jak nie oryginalne, skoro nigdzie wcześniej te rzeczy się nie pojawiały? No, a przynajmniej ja o nich nie słyszałam...

ocenił(a) film na 1
yvonneD

"A co to ma do rzeczy, że jest amatorem?"

Zgadnij. Tłumaczyć mi się po prostu nie chce - i jak kiedyś wyskoczysz z pytaniem, na jakiej podstawie jestem przekonany, że dwa plus dwa to cztery, to z góry uprzedzam, że też nie będzie mi się chciało tłumaczyć.

"Tolkien w końcu też kiedyś dopiero zaczynał pisanie"

I co z tego?

"I jak je nazwiesz inaczej jak nie oryginalne, skoro nigdzie wcześniej te rzeczy się nie pojawiały?"

Nie nazwę tego czymś oryginalnym, bo to słowo ma pozytywny wydźwięk, na który "dzieło" Paoliniego w ogóle nie zasługuje. Że to są poronione pomysły - już prędzej. Że wrzucone na siłę dziwadła też może być. Ale nie "oryginalne", bo to niepotrzebnie nobilituje Paoliniego.
Swoją drogą, "wymyślenie" nowej rasy poprzez dorzucenie "-łak" (albo "were-", bo w końcu autor nie pisze w oryginale po polsku) do nazwy już istniejącego stworzenia, świadczy akurat o zerowej inwencji. Bo to każdy głupi zrobić potrafi, na poczekaniu (proszę - oto "wymyślam" kameleonołaki, kobrołaki, szynszylołaki, cywetołaki albo nawet i nephila-clavipesołaki. Ale "oryginalny" jestem, nie?).

ocenił(a) film na 4
yvonneD

Mogłeś chociaż napisać na początku dyskusji że walniesz spoiler. Pal sześć że nigdy raczej nie zechce przeczytać tych książek, to jednak nigdy nie wiadomo:P.

"No cóż, w pewnym sensie jest oryginalna". Wybacz ale akurat ja jedynie co przypominam sobie z tego "dzieła" to powtarzanie schematów. No chyba że scena gdzie młody wiejski chłopak i jego stary mistrz przybywają na stację boj... eeee.... wróć do twierdzy złego władcy by odbić księżniczkę jest szczytem oryginalności:).

użytkownik usunięty
Der_SpeeDer

Przykre, że ignorant nazywa innych ignorantami. Nie przypisuj innym swoich wad. Nie znoszę pseudokrytyków ale widocznie nie da się takich ominąć i co byś nie napisał i tak usłyszysz wyzwiska pod swoim adresem. Smutne ale gdyby nie było idiotów to nie byłoby też ludzi rozgarniętych. Co do książek, widać jednak nie czytujesz zbyt dużo. Przebrnij przez Anthony'ego, Lovecrafta, Wagnera, Eddingsa i Andersona, wtedy będziemy mogli pogadać, sory ale przeczytanie władcy czy ziemiomorza znawcą Cię nie czyni (osobiście Le Guin nie przypadła mi do gustu, Tolkien to wiadomo). A teraz zaznajom się troszkę z dzisiejszą fantasy. To przykre ale w porównaniu do dzisiejszego chłamu Eragon wypada całkiem przyzwoicie. Poczytaj sobie choćby dzieła Canavan czy Novik. Niestety dzisiaj już nie ma takiego fantasy jak kiedyś (jeśli się mylę oświeć mnie) i trzeba wybierać w tym co się ma. Eragon to jedna z niewielu książek napisanych na przestrzeni ostatnich kilku lat, która miała swój klimat, wciągała i czytałeś z zainteresowaniem. Nie mówię, że to coś czym będą się zachwycali jeszcze przez 20 lat ale cień oryginalności miała. Dziękuje, miłego wieczoru.

użytkownik usunięty

Avatar: 9 i ulubiony... WTF?!

Brawo!! Jak ja to lubię, gdy ludzie szukają po profilach rozmówców czegoś do czego mogliby się przyczepić. Tyle że zazwyczaj robią to gdy nie mają nic innego do powiedzenia, a Ty? Napisałeś całkiem ładną i składną wiadomość.. Więc po co to? Wyjaśnij mi to proszę, bo nie rozumiem. To ma jakiś sens, albo znaczenie w tej dyskusji?

użytkownik usunięty
Yook

To było na tej samej zasadzie co wypowiedź mojego rozmówcy. On przyczepia się do Eragona, ja do Avatara. Nie lubię kiedy ktoś nie szanuje moich poglądów, preferencji, przekonań etc. Niech się poczuje tak samo jak ja.

ocenił(a) film na 1

"Przykre, że ignorant nazywa innych ignorantami. Nie przypisuj innym swoich wad"

O, czyżby? Chwytam bejsbol i słucham argumentacji.

"Co do książek, widać jednak nie czytujesz zbyt dużo"

A na jakiej podstawie doszedłeś do takiego wniosku? I co mają wspólnego z tematem Lovecraft albo Wagner?

"To przykre ale w porównaniu do dzisiejszego chłamu Eragon wypada całkiem przyzwoicie"

"Jakiego, kurczę, chłamu, Dragonlance?" - pomyślałem, przeczytawszy to. Po następnym zdaniu z trudem podniosłem się z podłogi.

"Poczytaj sobie choćby dzieła Canavan czy Novik"

Czytałem (Novik bardzo wysoko cenię i wszystkie jej książki mam), i dlatego z krzesła poleciałem, usłyszawszy (a raczej przeczytawszy), że twoim zdaniem Eragon wypada na ich tle "przyzwoicie".

Twórczość Novik znam dużo lepiej, więc do niej się ograniczę (zresztą, nawet tutaj po upadku z krzesła po prostu nie mam siły...), póki co. A zatem... mamy tutaj kobitkę z wykształceniem. Która pisze książki z gatunku fantasy oraz historii alternatywnej. Która tworzy bardzo wiarogodną wersję wojen napoleońskich, w świecie, w którym żyją smoki. Której książki są przez wzgląd na ten fakt świetną zabawą intelektualną dla każdego, kogo konikiem jest historia - wydarzenia rzeczywiste ładnie się tam przeplatają z fikcyjnymi, a smoki wywierają wiarygodny wpływ na rozkład sił i zmianę biegu historii takiej, jaką znamy (vide upadek handlu niewolnikami). Mało tego - książki Naomi Novik, są jednymi z niewielu prawdziwie oryginalnych "smoczych" powieści - autorka kompletnie przełamała bowiem wyświechtany już schemat smoczego jeźdźca, serwując coś, czego nigdy dotąd nie było. Dodajmy jeszcze, że Novik, jako autorka dojrzała, w przeciwieństwie do Paoliniego posiada wszystkie niezbędne umiejętności pisarskie - umie wyodrębniać charaktery postaci, umie narzucić tekstowi jakąś nadrzędną strukturę i konsekwentną stylistykę, a co najważniejsze, pisze książki obfitujące w wydarzenia, które pchają fabułę do przodu (tak, tak - szkoda, że Paolini zapomniał o czymś takim).

Co natomiast ma Paolini? Książkę, która osoby z minimalnym wyczuciem estetyki powala na łopatki już pierwszym zdaniem, cytuję "Wiatr zawodził w ciemnościach, niosąc z sobą woń, która mogłaby odmienić losy świata". Jak się coś takiego widzi w książce wydanej w druku, to człowiek sam nie wie, co robić - śmiać się, czy płakać. A dalej wcale nie jest lepiej, z góry uprzedzam. Z ręką na sercu mówię, że zabierając się w czasach obecnych za czytanie Eragona, staram się nie zwracać uwagi na kolejne żenujące "kwiatki" autora, których jest po prostu powódź. Niestety - po zaledwie kilku przeczytanych w ten sposób stronach, zażenowanie nie pozwala mi czytać dalej. Dziwię się obecnie samemu sobie, jak ja zdołałem to przeczytać w ogóle, kiedy kilka lat temu zabierałem się za to po raz pierwszy.
Ale nawet te kilka lat temu "letko" nie było. Z powodu, który wcześniej wplotłem w cudzysłów - pośród poszczególnych umiejętności pisarskich, z których Paoliniemu brakuje wszystkich, znajduje się też stopniowanie napięcia i budowanie narracji w ogóle. Sporo u Chrisa bzdur i nic nie wnoszących fragmentów, które wprawdzie nie popychają do przodu fabuły, ale za to skutecznie usypiają i sprawiają, że ma się ochotę zrobić coś innego, niż męczyć z tym "magnum opus". Miewałem długie zastoje i przerwy, powłóczyłem czytelniczymi nogami, licząc, że może przynajmniej zakończenie będzie niezłe - i tu się oczywiście przeliczyłem, bo jak Paolini nie umie budować narracji i stylu, tak finałowa scena batalistyczna jest opisana w sposób tak chaotyczny i nieobrazowy, że nigdy dotąd nie widziałem czegoś tak nędznego, jeśli o sceny batalistyczne właśnie chodzi. Co prawda w "Diunie" Herbert na opisy takich scen poświęcał raptem kilka ogólnikowych zdań, ale w tej powieści bitwy nie były treścią książki. Natomiast objętość tamtego rozdziału w Erasiu sugeruje wyraźnie, że Paolini traktował to bardzo poważnie.
Mamy już przerażającą wręcz kumulację grafomaństwa, mamy koślawą narrację, dodajmy jeszcze do tego sztampowych bohaterów i - ba - sztampową fabułę w ogóle. Widać wyraźnie, że Paolini był "Władcą..." i innymi dziełami zafascynowany, więc zapragnął z każdego z nich coś mieć - stąd ogólna frankensteinowatość całości. Nabrać się na to mogą chyba tylko czytelnicze prawiczki, inni zaś od razu będą przyklejać poszczególnym postaciom ksywy "Luke Skywalker" albo "Obi-wan".
No i wreszcie - Paolini daje nam na każdym kroku znać, że jest niedouczonym szczeniakiem, nie tylko serwując nam ów niedojrzały styl. On z siebie notorycznie durnia robi w kwestiach wykraczających poza fantasy - stąd na przykład w jego książkach możemy się natknąć na takie genialne pomysły, jak młotek zrobiony ze skóry, struganie kijów jako jedna z wiejskich rozrywek albo dorobienie sobie na rękach narośli i przebijanie się z ich pomocą pięściami przez tarcze. Nie wspomnę już o tym, że według niego Eraś może nosić pełną zbroję w małym plecaku, a na dodatek założyć ją w około dziesięć minut, lecąc na grzbiecie smoka. Jak by mu tak przeciwstawić Novik, która zasięga wiedzy, zanim jej bohaterowie zagłębią się w jakiś zakątek świata albo dotkną jakiejś kwestii, która wybrała się nawet do Australii przy okazji tworzenia siódmego tomu - po to, żeby na własne oczy zobaczyć tamtejszy krajobraz i ukształtowanie terenu, żeby wiedziała, o czym pisze, kiedy już bohaterów wyśle w głąb lądu... to... nie, nie, nie, nie będę nawet porównywał. Bo samo porównywanie obraża Novik, a Paoliniego niezasłużenie nobilituje.
A gdybym miał porównywać Chrisa z Tolkienem (którego pan P. usilnie stara się naśladować - stąd ten kretyński patos w jego tekstach i tony koślawo napisanych fragmentów opisowych, mających naśladować opisy przyrody z WP), to już wręcz bluźnierstwo.

W telegraficznym skrócie - Novik jest dojrzałą autorką, która pisze dojrzałe książki, inteligentnie zbudowaną historię alternatywną z prawdziwie oryginalną pod wieloma względami wizją smoków i ich jeźdźców. A Paolini to gówniarz, który swoją książkę sklecił na żywioł, zlepiając z kilku wcześniejszych dzieł, i napisał niedojrzałym stylem, jak każdy inny dzieciak, biorący się za amatorskie pisanie. No, nie całkiem - bo mimo wszystko na rozmaitych blogach z amatorską twórczością można znaleźć nastolatków, którzy od Paoliniego piszą o wiele lepiej.
W tej konkurencji Paolini nawet nie powinien startować, bo jego "dzieło" nie zasługuje nawet na miano poprawnie i dojrzale napisanej książki - takie "coś", w takiej (skrajnie grafomańskiej) postaci, trafia na ogół na wyżej wspomniane blogi, a nie do druku. Nie zapominajmy zresztą, że on nawet nie stworzył tego samodzielnie, do czego "autor" sam się przyznaje w podziękowaniach, rzecząc "dziękuję ojcu za pomoc w przekuwaniu mętnych, splątanych myśli w jasne i proste zdania"... czyli - tatuś pisał książkę za niego, bo jego "geniusz" był tak porażający, że się biedactwo wysłowić nie mogło... :/

Podsumujmy zatem. Książkę - nie to nawet, że mało oryginalną czy coś tam... autor w niej ELEMENTARNE BŁĘDY co krok popełnia! - która ze względu na swoją kompletną niedojrzałość w ogóle nie powinna była trafić do druku, nazywasz przyzwoitą... a dojrzałą książkę dla dojrzałych i mających co nieco w łebku (w końcu po co czytać historię alternatywną, jeśli się nie zna prawdziwej?) ludzi nazywasz "chłamem"?
<BĘC!> (taki dźwięk wydaje pusta przestrzeń czaszki mózgowej w zetknięciu z moim bejsbolem)
Szkoda słów, po prostu.
Jedyne, co żeś na razie zrobił, to tylko jeszcze wydatniej pokazałeś, że jesteś skończonym ignorantem.

"Eragon to jedna z niewielu książek napisanych na przestrzeni ostatnich kilku lat, która miała swój klimat, wciągała i czytałeś z zainteresowaniem"

Oj, niewątpliwie miała klimat... ale to nie był "swój" klimat - to był klimat internetowego blogu, gdzie swoją twórczość prezentują ci z amatorów, którzy akurat w ogóle nie umieją pisać. Wiesz, to ja już wolę właśnie na taki blog czy forum zajrzeć - poziom tekstów ten sam (ba, często nawet wyższy), a nikt mi nie każe za ich czytanie płacić.
Co do wciągania i czytania z zainteresowaniem - odsyłam do fragmentu, w którym skarżyłem się na częstotliwość przestojów, ze względu na powtarzające się dłużyzny, nie wnoszące nic do powieści.

"Nie mówię, że to coś czym będą się zachwycali jeszcze przez 20 lat ale cień oryginalności miała"

JAKI. CIEŃ. ORYGINALNOŚCI?
CO jest w tej książce oryginalnego, dowiem się wreszcie od ciebie, który to w kółko powtarzasz bez jakiejkolwiek argumentacji?
Z góry uprzedzam, że dla mnie nie są oryginalne siedmiopalczaste krasnoludy ani soulgemy - to są dla mnie "wzięte z czterech liter dziwolągi, wymyślone w rozpaczliwej i nieudolnej próbie udziwnienia świata".



"Nie lubię kiedy ktoś nie szanuje moich poglądów, preferencji, przekonań"

A ja nie znoszę, kiedy ktoś, wyrażając poglądy NA FORUM DYSKUSYJNYM, nie dodaje do nich ŻADNEJ ARGUMENTACJI. A potem mają jeszcze ten niewyobrażalny wręcz tupet, żeby pisać takie posty, jak powyższe - i dalej unikać argumentacji.
"Niech się poczuje tak samo, jak ja", co? Cóż, na szczęście nie miałem zamiaru upaść tak nisko, jak ty, i postanowiłem, mimo wszystko, na jakąś argumentację się zdobyć, chociaż na to nie zasługujesz. Ciebie na razie nie było na to stać. Ale jeśli w następnym poście też nie ujrzę niczego na temat, i zamiast tego przeczytam kolejny bełkot w stylu tego o Lovecrafcie i Wagnerze, to też "poczujesz się tak samo, jak ja".



@ Yook
"Napisałeś całkiem ładną i składną wiadomość"

I przy okazji kompletnie nie na temat. Taka jeden wielki stek nieszczęścia i nic nie wnoszącego bełkotu. Jak gdyby Paolini był jego idolem.
Już w pierwszym poście zapytałem, co jest w Eragonie oryginalnego. Czy autor tematu odpowiedział? Oczywiście, że nie - wolał głodne kawałki wypisywać, o Lovecraftach i innych. A przy okazji skompromitować się już do szczętu (bezpodstawna opinia o oryginalności Erasia to był ledwie przedsmaczek - teraz już założyciel tematu sięgnął dna) nazywaniem niedojrzałej książki, napisanej nawet nie w pełni samodzielnie przez byle smarkacza "przyzwoitą", a dorosłej książki z rodzaju "nie dla idiotów", napisanej przez dorosłą i wykształconą osobę "chłamem".
O tym, że właśnie Naovik wprowadziła coś rzeczywiście oryginalnego do dorobku fantasy w kwestii smoczej literatury, a założyciel tematu tego jakoś nie widzi i pieje o nieistniejącym "cieniu oryginalności" w frankensteinowatym Eragonie, już mi się gadać nie chce. Bo na to szkoda słów. Nie, przepraszam - mnie po prostu brak na to słów, przyznaję się bez bicia. Słowa są bezsilne.

Ale żeby tak powiedzieć coś na temat (co było jego obowiązkiem już w chwili, kiedy zdecydował się temat założyć)? To nie dla niego. Za wysoki poziom.

użytkownik usunięty
Der_SpeeDer

Nie wiem jak długo to pisałeś, w każdym razie podziwiam. Może się usprawiedliwię. Stwierdziłem, że nie czytasz zbyt dużo nowych książek gdyż ciśniesz eragona jak ostatnie gówno. Niestety czytałem ostatnio naprawdę wiele słabszych książek., a skoro jedziesz po nim jak po najgorszej wpadce w historii to coś to musi znaczyć, najwyraźniej nie spotkałeś się ze słabszymi książkami. Temeraire'a przeczytałem na razie 4 częsci, skończyłem bodajże na imperium kości słoniowej i nie nazwałem tego chłamem, to było do ogółu dzisiejszego fantasy. Chodziło mi o to, że wcale zbytnio nie uciekają Eragonowi, (powiewa mi czy ktoś jest wykształcony czy nie, czy ktoś pisał sam czy nie sam, liczy się efekt końcowy pracy a zarówno Paoliniego jak i Novik czy Canavan czyta się przyjemnie) jeśli źle się wyraziłem i nie zrozumiałeś to sory. Zauważ, że Paolini nie piszę w języku polskim, bardzo prawdopodobne, że dużo tych śmieszny tekstów jest winą tłumaczenia. Nie jest on moim idolem, po prostu bronię go, a właściwie to jego dzieła, gdyż jest dużo, ale to naprawdę dużo gorszych książek. A tych wszystkich twórców przytoczyłem na własną obronę, gdyż stwierdziłeś, że: "chętnie sięga po Eragona, bo poza nim żadnych książek nie czyta i nie ma porównania" oraz "to jedyna książka fantasy, jaką przeczytali". Dodatkowo nazwałeś mnie ignorantem. To trochę zabolało. Nie znasz człowieka, nic o nim nie wiesz ale mieszasz go z błotem, nazywasz ignorantem etc. Twierdzisz, że mówię całkiem nie na temat? No cóż jeśli tematem ma być kłótnia i wzajemne obrzucanie się różnymi epitetami, to niestety go nie podejmę. Jeśli uważasz się za kogoś 1243568963 razy przewyższającego mnie intelektualnie to po co wchodzisz ze mną w dyskusję?

użytkownik usunięty

A co do pierwszego zdania też się zastanawiałem jak woń może odmienić losy świata.

użytkownik usunięty

PS. A oryginalne było to, że próbował sam coś wymyślić, stworzyć jakiś własny świat z jakąś historią a nie tylko powielać pomysły innych autorów co niestety często się zdarza. Może mu to nie wyszło zbyt dobrze ale to zawsze coś.

ocenił(a) film na 1

Dobra.

Po pierwsze przepraszam za tego ignoranta, no i za agresywny ton wcześniejszej wypowiedzi.
Niemniej, wrażenie, jakie na mnie zrobiłeś, było jakie było - kiedy ja decyduję się temat założyć i głosić wszem i wobec swoje opinie, zazwyczaj załączam do tego jakąś argumentację. Jeśli ktoś tego nie robi, ma u mnie już na wstępie minusa.

"Stwierdziłem, że nie czytasz zbyt dużo nowych książek gdyż ciśniesz eragona jak ostatnie gówno. Niestety czytałem ostatnio naprawdę wiele słabszych książek., a skoro jedziesz po nim jak po najgorszej wpadce w historii to coś to musi znaczyć, najwyraźniej nie spotkałeś się ze słabszymi książkami"

Usprawiedliwianie Eragona na zasadzie "myślałem że jestem na dnie, ale wtedy usłyszałem pukanie od spodu" wcale mnie nie przekonuje. I rzeczywiście, nie spotkałem się ze słabszymi książkami - choćby dlatego, że nawet jeśli "dzieła" pokroju książek ze świata Dragonlance są fatalne, to przynajmniej nie czuć podczas ich czytania, że pisał to dzieciak. I nie ma aż tylu błędów stylistycznych (i nie tylko stylistycznych) rodem z gimnazjum.
Poza tym, jedynym kandydatem jest chyba SMeyer i jej saga Zmierzch, ale z tym bliższej styczności nie miałem. Chociaż słyszałem, że o ile Paolini może się "bronić" tym, że przy całym swoim grafomaństwie nie wkłada ludziom do głowy żadnych bzdur, o tyle saga Zmierzch robi czytelnikom wodę z mózgu, prezentując iście toksyczny związek jako prawdziwą miłość. O tym, jak te książki wpływają na wizerunek wampirów, szkoda już po prostu gadać.
Tak więc SMeyer nie dość, że nie umie pisać, to jeszcze pierze ludziom mózgi, natomiast Paolini "tylko" serwuje nam kawał bardzo złej literatury i próbuje wmawiać, że jest inaczej... ale tak na dobrą sprawę - co to niby zmienia i w jaki sposób umniejsza fakt, że Eragon pod praktycznie każdym względem (styl i język, postacie, narracja, fabuła) jest dnem?

"Chodziło mi o to, że wcale zbytnio nie uciekają Eragonowi, (powiewa mi czy ktoś jest wykształcony czy nie, czy ktoś pisał sam czy nie sam, liczy się efekt końcowy pracy a zarówno Paoliniego jak i Novik czy Canavan czyta się przyjemnie)"

Czegoś chyba nie rozumiesz - literatura to jest SZTUKA, na litość Boską. Jej zadanie nie polega tylko na tym, żeby wprawiać w zadowolenie. Abstrahując od twoich osobistych odczuć przy czytaniu - co Paolini ma, żeby móc chociaż buty czyścić Novik czy Canavan? Czy też umie tworzyć wyraziste postacie z odpowiednio zarysowanym charakterem? Nie. Czy umie konsekwentnie prowadzić narrację, bez stosowania jakichś przestojów i nic nie wnoszących fragmentów (koszmar ów pojawia się w stadium embrionalnym już w rozdziale, kiedy Eragon znęca się nad jajem Saphiry, a dalej jest tylko gorzej - w "Brisingrze" autor ponoć osiągnął w tym szczyty)? Nie. Czy on ma w ogóle jakiś porządny styl (bo ten patetyczny i górnolotny bełkot trudno nazwać stylem)? Też nie. Cholera, on tak naprawdę w ogóle nie ma umiejętności pisarskich - co jest zresztą powodem tego, że on elementarne błędy popełnia przy pisaniu. Powtarzam - elementarne. Z takiej grupy, że w normalnej sytuacji dyskwalifikują książkę - takiego czegoś się nie daje do druku, tylko albo do poprawek, albo do kosza.

"Zauważ, że Paolini nie piszę w języku polskim, bardzo prawdopodobne, że dużo tych śmieszny tekstów jest winą tłumaczenia"

Taaak... częstokroć powtarzana hipoteza. No, fakt, mnie też zdziwiło, że Paulina Braiter - tłumacz skądinąd niezgorszy - z powodów dla nikogo chyba nieznanych we fragmencie z upiciem Saphiry (Najstarszy) przemianowała "reared" (stanęła na tylnych łapach) na "roared" (ryknęła), przez co w polskiej wersji ani w ząb nie można zrozumieć, w jaki sposób Saphira upadła.

Ale tak poza tego typu zgrzytami, to sięgnąłem również po oryginał, chcąc przekonać się co do tych hipotez na własne oczy. Ale nie - oryginał to też dno. A językowy patos i poziom "wydumania" używanego przez autora słownictwa są tam nawet jeszcze gorsze, niż w tłumaczeniu.

"Nie jest on moim idolem, po prostu bronię go, a właściwie to jego dzieła, gdyż jest dużo, ale to naprawdę dużo gorszych książek"

Chciałbym poznać ich tytuły. Bowiem nie wyobrażam sobie już książki, która może być gorsza od Eragona. Dlaczego? Dlatego, że Eragon już jest denny pod praktycznie każdym względem, a NA DODATEK pełen jest błędów, które nawet w innych kiepskich książkach się nie pojawiają - jeśli niektórym wiatr niosący zapaszki nie wystarcza, nie ma sprawy - są jeszcze, jakby tak rzucić na chybił trafił jakieś przykłady, górnolotne porównania brwi do nawisów skalnych, równie górnolotne (a przez to niemożliwie kretyńskie) teksty o boskiej proweniencji myśliwych (jak to szło? "Potężny myśliwy powraca w szeregi śmiertelników" - Paolini chciał zapewne, żeby kul było? Cóż... mnie się raczej śmiać chce, jak to czytam), huśtawki nastrojów Erasia (najpierw stwierdza, że kamień/jajo go pociąga, a już w chwilę potem, że jednak nie), odwrócone do góry nogami koniunkcje pomiędzy kupcami (zdaniem autora miejscowi kupcy ceny dyktują z sufitu, a wędrowni organizują wyprzedaże - chociaż gdyby miał choć odrobinę w łebku, wiedziałby, że w prawdziwym świecie jest raczej odwrotnie), czy też jeszcze jeden górnolotny wyskok w postaci nazywania snu niebytem (czemu nie "maskaradowym" odrętwieniem od razu? Byłoby jeszcze śmieszniej!). O, i jeszcze o niezamierzonych próbach dorównania brytyjskim komikom, ale o tym w odrębnym poście.
Czy może mam jakiejś analizy pierwszego rozdziału dokonać, aby wykazać, jak żenujące i popełniane z dużą częstotliwością błędy ma w swoim "dziele" Paolini?

"Jeśli uważasz się za kogoś 1243568963 razy przewyższającego mnie intelektualnie to po co wchodzisz ze mną w dyskusję?"

No właśnie - czemu? :/

"PS. A oryginalne było to, że próbował sam coś wymyślić, stworzyć jakiś własny świat z jakąś historią a nie tylko powielać pomysły innych autorów co niestety często się zdarza"

W tym akurat nie ma nic oryginalnego. Wcześniej już wspomniani młodociani amatorzy też tłumnie próbują tworzyć własne światy. W dodatku owo "próbowanie" można u Paoliniego dostrzec pod postacią rozmaitych nazw, pokroju tego nieszczęsnego Melianu. Albo - to już z innej beczki - Tronjheimu (nie wiem, jak ty, ale ja w takiej sytuacji czuję się traktowany przez autora jak idiota - pan P. bowiem, pisząc tę nazwę, najwyraźniej założył, że jego czytelnicy to albo głupcy, albo ignoranci, przez co nazwa Tronjheim nic im nie będzie mówić).
Co do tego "zawsze coś" - argumentacja na zasadzie "co prawda zrobiłem 57 błędów ortograficznych, 49 stylistycznych i 34 merytorycznych, no ale przecież w końcu napisałem to wypracowanie" też mnie nie przekonuje.

Regards
Der_SpeeDer

ocenił(a) film na 1
Der_SpeeDer

"W tym akurat nie ma nic oryginalnego. Wcześniej już wspomniani młodociani amatorzy też tłumnie próbują tworzyć własne światy"

Hell - ja sam jestem pisarzyną-amatorem i sam tworzę własny świat, tyle że w settingu SF, a nie fantasy. To niby czyni mnie oryginalnym? :/

Der_SpeeDer

"Co natomiast ma Paolini? Książkę, która osoby z minimalnym wyczuciem estetyki powala na łopatki już pierwszym zdaniem, cytuję "Wiatr zawodził w ciemnościach, niosąc z sobą woń, która mogłaby odmienić losy świata""
Znasz tylko jeden bezsensowny cytat z tej ksiązki? Bo zauważyłam, że tylko nim się bronisz.

Coś Ty się tak tego amatorstwa uczepił? Może Paolini w przeszłości też pisał różne opowiadania i publikował je na blogu?

""Napisałeś całkiem ładną i składną wiadomość"

I przy okazji kompletnie nie na temat. Taka jeden wielki stek nieszczęścia i nic nie wnoszącego bełkotu. Jak gdyby Paolini był jego idolem."
Jak dla mnie jest na temat. I nawet jeśli C. Paolini jest jego idolem to co z tego?

A poza tym to musisz atakować każdego kto opowie się pozytywnie o "Eragonie"? Żyjemy w wolnym kraju i każdy ma prawo wygłosić swoje zdanie, a zachowujesz się taj, jakby każdy miał myśleć tak jak Ty, i lubić to co Ty...

użytkownik usunięty
yvonneD

Czytałem kiedyś ciekawy artykuł. O ludziach mających problemy z akceptacją i wyładowujących swoje frustracje na przypadkowych userach różnych for. Poza tym najbardziej w innych przeszkadzają nam wady które sami posiadamy.

użytkownik usunięty

Jestem podobny

ocenił(a) film na 1
yvonneD

"Znasz tylko jeden bezsensowny cytat z tej ksiązki? Bo zauważyłam, że tylko nim się bronisz"

A co w tym dziwnego? Wielu wytrawnych moli książkowych utrzymuje, że całą książkę da się ocenić po pierwszym przeczytanym zdaniu (czasami pierwszych trzech, więc skoro górnolotna przypowieść o zapaszkach cię nie zadowala - proszę, masz ciąg dalszy, też żałosny - "Wysoki Cień uniósł głowę i zaczął węszyć w powietrzu. Wyglądał jak człowiek, tyle że człowiek o rdzawoczerwonych oczach i szkarłatnych włosach"). Jeśli to jest wizytówka Paoliniego, to cóż...
Poza tym nie interesuje mnie robienie pełnej analizy za każdym razem, kiedy komuś chcę udowodnić, że Paolini rzeczywiście pisze aż tak grafomańsko, jak pisze (zresztą, zamiast robić tu takie analizy, odsyłałem do pewnego tematu na innym forum, gdzie ktoś obśmiał rozmaite bezsensy lepiej, niż ja umiałbym to zrobić - przy czym swoje w tamtym temacie też napisałem).
Jeśli słynne pierwsze zdanie ci się przejadło, mogę na razie podać jeszcze inne, które zapadło mi w pamięć. Tym razem pochodzące z Brisingra, a mające w zamierzeniu oddać odorek Lethblaka (ta obsesja Paoliniego na punkcie zapachów jest wręcz niepokojąca... co woń, to inny kretyńsko górnolotny i kiczowaty środek stylistyczny) porównanie, które brzmiało mniej więcej tak - "Jakby ktoś wymieszał zepsute mięso z pomyjami, włożył do garnka i pozostawił na tydzień"... Wiecie, co? Aż mam ochotę z miejsca przytoczyć wypowiedź niejakiego Rowana Atkinsona - "Twój mózg (...) jest tak maleńki, że jakby ci kanibale rozłupali łeb, to móżdżku by nawet na jedną grzankę nie wystarczyło". Kłopot w tym, że kiedy Atkinson wypowiadał to absurdalne porównanie, robił sobie jaja. Natomiast Paolini próbuje nam serwować środki stylistyczne kreślone na podobną modłę ze śmiertelną powagą, myśląc chyba, że im głupsze i bardziej wydumane, tym bardziej będzie obrazowe. Cóż, to jest jak dla mnie kwintesencja kompletnej niezdolności pana P. do panowania nad słowem pisanym - nawet podstawowe środki stylistyczne to dla niego czarna magia. Nie wie, jak się je pisze, dla jakich okoliczności ani z użyciem jakich słów - więc robi to, że tak powiem, po omacku.
Obiecuję w następny weekend zapodać na żywioł całą, dłuuuuugą listę co smakowitszych kwiatków - niech no tylko wrócę do domu i wezmę książkę w swoje łapska. Jeśli oczywiście uznasz, że nie wierzysz na słowo.

"Coś Ty się tak tego amatorstwa uczepił?"

A ty?

"I przy okazji kompletnie nie na temat"

Temat brzmiał "dlaczego Paolini jest oryginalny". Co ma z tym wspólnego kilka podanych na chybił trafił nazwisk i moja ocena Avatara?

"A poza tym to musisz atakować każdego kto opowie się pozytywnie o "Eragonie"?"

Nie każdego, kotuś, nie każdego. Tylko wybrańców. Gruben przykuł moją uwagę wręcz absurdalnym stwierdzeniem, że książka zżynająca na żywca z czego się tylko dało, jest oryginalna. Przyjmuję bowiem do wiadomości, że wielu ludziom się Eragona wartko czyta (nawet jeśli dla mnie jest to niepojęte przez wzgląd chociażby na częstotliwość popełnianych przez autora stylistycznych - i nie tylko - wtop, skutecznie obrzydzających mi czytanie po kilku stronach), zwłaszcza że to od osobistych preferencji zależy (aczkolwiek, jeśli ktoś sporo już książek przeczytał, powinien być jakoś tak bardziej wyczulony na popełniane przez autora kwiatki). Ale Eragona można również wziąć pod lupę, opierając się na kryteriach dużo mniej subiektywnych, jak choćby właśnie kwestię tego, co on niby takiego wymyślił, żeby go nazywać oryginalnym.

Regards
Der_SpeeDer

użytkownik usunięty
Der_SpeeDer

Dobra, dobra. Nie wyszukuj już tego syfu. Może rzeczywiście się zapędziłem z tą oryginalnością, może to przez sentyment, a może żeby przedstawić film w gorszym świetle. Jeśli czymś obraziłem to z góry przepraszam.

ocenił(a) film na 1

Ech, no, ale mniemałem już, że jednak te tytuły książek ponoć gorszych podasz.

Chociaż, jak już mówiłem, nie wyobrażam sobie, jak można zrobić książkę gorszą od powieści, która już jest kompletnie denna pod każdym względem, a na dodatek ma niewidywane nigdzie indziej "bonusy".

użytkownik usunięty
Der_SpeeDer

Choćby Zmierzch i reszta "dzieł" Meyer, ale też Kroniki Świata Wynurzonego. Znajomym książka się podobała ale nie wiem czemu, nie mogłem się zmusić do przeczytania całości, co rzadko się zdarza bo kiedy coś zacznę lubię to skończyć. Ale nie ma co dyskutować o czymś co w ogóle nie zasługuje na uwagę, lepiej o czymś dobrym.

ocenił(a) film na 2

Meyerowa w swoim tzw. "dziele" posuwa się jeszcze dalej - otóż krytykuje taką klasykę literatury, jaką są "Wichrowe Wzgórza" (coś o tym, jak można porównywać tak toksyczną i niszczącą miłość do miłości Elżbiety i pana Darcy'ego z "Dumy i uprzedzenia" albo Romea i Julii. Abstrahując, jeśli zdaniem Meyer miłość Romea i Julii nie jest niszcząca, to bardzo autorce współczuję. Zresztą, "Wichrowe Wzgórza" to jedyne z tych 3 dzieł, które opowiada o prawdziwej miłości, a nie szacunku, fascynacji i zauroczeniu. Dobra, o tym na innym forum, po prostu nie mogłam ścierpieć tak bezpodstawnej kryrtyki mojej ukochanej książki).
Jej powieści są tak samo "oryginalne" jak "dzieła" Paoliniego - z tym, że jak "dzieła" Chrisa propagują pozytywne emocje, tak "dzieła" Meyerowej wmawiają nastolatkom, że toksyczna miłość jest piękna, że zabijanie na własne życzenie i picie krwi jest cool, że zło jest śliczne i wcale nie takie złe (vide: te wampiry, które pomagają Cullenom w walce, albo raczej "walce" z Volturi).

użytkownik usunięty
littlelotte52996

No to już mamy gorsze pozycje

ocenił(a) film na 2

http://www.filmweb.pl/film/Zmierzch-2008-462441/discussion/Tzw.+%22POWIE%C5%9A%C 4%86%22,1621399
Zapraszam!

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones