PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=196074}
5,3 71 563
oceny
5,3 10 1 71563
2,5 6
ocen krytyków
Eragon
powrót do forum filmu Eragon

Witam,
wpadłem na pomysł,żeby kazdy z Was - fani i nie tylko, wysłał do Christophera Paoliniego wiadomość na facebooku. Oto jej treść:


In case of re-filming “Eragon”

Dear Mr. Christopher Paolini
I’m a huge fan of Yours marvelous novel.
Me and many of my friends, who are also your fans, wishes to see it screen again.
Film made in 2006 is very bad, but many of us think that Your books have much more potential. We belive, that if it could be filmed by professionals, like makers of “Lord of the Rings” or “Harry Potter”, it could became a great movie which can succeed around the world.
So, in behalf of many of your fans, I’m asking You, could You do something in that matter? We belive that You as the Author have a lot to say about that.
Please reply.
Yours sincerely,
Patryk L.

Ja już wysłałem ;) Przyłączcie się - może razem coś zdziałamy !!! Na pewno każdy z Was kto uwielbia tę serię chciałby ją zobaczyć w profesjonalnej ekranizacji !!! Takie jest bynajmniej moje marzenie ;)

Jeśli macie jakieś inne ciekawe propozycje co do tego, co można by w tej sprawie zrobić,to czekam na info.
Jesli widzicie jakieś błędy - bo mogłem jakies przeoczyć-,to również proszę o info ;)
Pozdrawiam ;)

blizzarder

ok, rozumiem - dzięki za info. To proponuję żeby zrobić to pierwsze co zaproponowałeś ;) a jak zrobić fanpage na facebooku ? I czy byś się chciał tym zająć, czy też ja bym miał to zrobić i moge to zrobić, tylko powiedz jak. A z angielskim,to by trochę potrwało, bo bym musiał kumpla poprosić o przetłumaczenie,żeby to porządnie było,a nie przez google translator ;(

Shurtugal_Eragon

Okazuje się, że jest już taki fanpage: https://www.facebook.com/pages/PETITION-TO-REMAKE-THE-MOVIE-ERAGON/1180892782374 95

Trzeba to rozreklamować, wysyłać linki do znajomych, wrzucać na fora internetowe. Kilkaset tysięcy polubień to minimum żeby ktoś się tym zainteresował. Może wtedy napisaliby o tym w jakiejś branżowej gazecie albo wspomnieli w telewizji, a wtedy informacja miałaby szansę dotrzeć wyżej.

Trzeba też napisać do administratora tego fanpage, bo ostatni wpis jest sprzed roku, czyli chyba zaprzestali walki z powodu braku popularności albo z braku czasu. Wcześniej postowali przez 2 lata. Szukaj miejsc gdzie są fani Eragona i proś o wsparcie dla tego fanpage.

blizzarder

ok, to zrobię ze swojej strony co się da i mam nadzieję że Ty też pomożesz ;) pozdrawiam ;)

ocenił(a) film na 1
blizzarder

"Trzeba też napisać do administratora tego fanpage, bo ostatni wpis jest sprzed roku, czyli chyba zaprzestali walki z powodu braku popularności albo z braku czasu"

Albo z tego powodu, że wreszcie zmądrzeli, lub też wreszcie się zorientowali, że Paolini tak naprawdę ma ich centralnie w d**ie. Obyście wy też zatroszczyli się kiedyś o godność własną i przestali sławić imię faceta, który zwyczajnie na was leje.

Der_SpeeDer

Ja czytałem Eragona i Najstarszego. Byłem nastawiony na trylogię, czekałem na Brisingr, ale po pierwsze był opóźniony, a po drugie został podzielony na 2 części. Doszedłem do wniosku, że poczekam aż wyjdzie 2 część żeby przeczytać wszystko za jednym zamachem. Brisingr nie czytałem do tej pory, bo z jednej strony wyrosłem, a z drugiej strony musiałbym przeczytać od nowa Eragona i Najstarszego żeby przypomnieć sobie fabułę, a nie znajdę na to czasu. Nie wiem czy Paolini podzielił trzecią część żeby zarobić, czy naprawdę miał pomysł na rozbudowaną fabułę, ale przeliczył się, bo nie kupiłem dwóch ostatnich książek, a trzecią część trylogii w jednym tomie kupiłbym na pewno.

Pamiętam, że po lekturze Eragona i późniejszej wizycie w kinie byłem bardzo zawiedziony tym co zobaczyłem. Strasznie dużo pozmieniali w stosunku do książki. Osoby, które najpierw zobaczą film mogą zrazić się do książki, a ta nie jest zła. Wiadomo, że jak ktoś jeździł Bugatti, to nie zachwyci się przyspieszeniem Golfa GT, ale moim zdaniem warto rozpoczynać przygodę z fantastyką od takich książek jak Harry Potter, Eragon, Opowieści z Narni czy Hobbit, by później przejść do Władcy Pierścieni, Wiedźmina i innych tytułów.

Der_SpeeDer

Jak obiecałam wcześniej,kontynuuę znęcanie się nad dziełem Paoliniego.

Rozdział "Miecz jeźdźca" no, to jakiś konkret w końcu.

Paolini zaczyna filozoficznie: "Nie mogę z tym żyć (eraś o śmierci wuja) - To nie żyj (smoczyca) - Jak? (...) Miłość, rodzina, niezwykłe czyny, wszystko znika pozostawiając pustkę. - Samo działanie jest wartością" (Saphira)

To wygląda jak gdyby Paolini wcisnał erasiowi słowa naprawdę z d**y wzięte po to, by Szafira powiedziała coś oczywistego. Eraś - pierwszy smoczy jeździec nowego pokolenia mający za przyjaciela jedynego żyjącego smoka mówi o bezsensowności życia... Proszę cię, niejeden człowiek/elf gotów byłby zabić by stać się smoczym jeźdźcem a chłopiec tak tego nie docenia!

"Nadal dręczyły go wątpliwośći. To był szalony desperacki pomysł.(eraś o pozostawienu domu i ściganiu obcych) I nagle poczuł pogardę dla własnego niezdecydowania (...) Najważniejsze jest to co robimy"

Ehem... dopiero co chłopiec zanegował cały sens życia i próbę robienia czegokolwiek... Akapit wyżej. Chociaż coś tam dalej pisze, że eraś poczuł w sobie jakąś "starszliwą siłę i energię" która popchnęła go do działania, więc...

"Nic nie jest bardziej niebezpieczne niż wróg, który nie ma nic do stracenia"

Eragonie, naprawdę nie masz nic do stracenia? A Roran? A twoi znajomi z wioski? W razie niepowodzenia jestem pewna,że król zemściłby się również na nich.

"Wykradając się z domu usłyszał głosy dwóch osób. [Horst z żoną] (...) - Dla niego jest dość miejsca. Mamy wolną izbę. - Tak, biedny chłopak.(...) Zastanawiam się nad tym co powiedział Eragon i nie jestem pewien, czy powiedział nam wszystko."

Trudno, żeby w pałacu Horsta nie było wolnego pokoju...
Chwała Bogu! Nareszcie ludzie zaczynają coś podejrzewać!!! Co nie zmienia faktu, że i tak są debilami.

"Saphira miała rację, czas odejść. (...) Ulice były puste. O tej porze niewiele osób już wstało."

Paolini, przypominam ci, że twój dziwny wymysł nazwałeś wsią. We wsi ludzie zaczynają robotę z samego rana więc nie możliwe jest by wszystko było takie puste.


"Ruszył do grabarni (...) odciął trzy kawałki byczej skóry. Poczuł wyrzuty sumienia; to była kradzież. Uspokoił się jednak szybko. Tak naprawdę tego nie kradnę, kiedyś zapłacę."

Smok to całkiem spore stworzenie. Jak z trzech kawałków skóry chcesz zrobić siodło? Nie masz narzędzi ani wiedzy. Paolini, tak naprawdę to nie krytykuję tego dzieła, kiedyś ci podziękuję (ironia wyłączona)

"Teraz prowiant (...) Jeśli ma już kogoś okraść to najlepiej Sloana. (...) Wewnątrz panował mrok, Eragon zaczął macać na oślep. W końcu jego dłonie na stosy mięsa owiniętego w ściereczki."

Bałabym się macać na oślep. W rzeźni mogą być różne ostre naprzędzia. A pozatym naprawdę? Stosy mięsa? Mięso układa się tak, by się nie stykało ze sobą!! W prawdziwej rzeźni wszystko wisi osobno na hakach! To po pierwsze. Po drugie widzę, że Sloan musi mieć niezły rynek zbytu
:) A po trzecie, bo obstawiam, że to surowe mięso - to wątpię by eraś wiedział jak go zakonserwować by się nie zepsuło... (Przypomniał mi się film oparty na faktach, "Into the wild" w którym imiennik Paoliniego rzuca wszystko w cholerę i idzie na Alaskę. Nie bardzo sobie radzi. Fakt faktem upolował łosia(czy jakieś inne duże zwierzę, nie pamiętam jakie) i to
mięso po prostu mu się zepsuło. A sam główny bohater umarł z głodu.) Wracając do tematu, tu eraś nie ma już wyrzutów sumienia w okradaniu ludzi, jak widzę?

"Obyś miał dość mięsa by nakarmić swego smoka" (Brom)

Tak, bo Saphira nie umie polować i trzeba ją karmić.

Później trochę nudna gadka, z pozytywnym aspektem, że Brom to nie skończony idiota i widział mnóstwo wskazówek, które aż krzyczą: Tu jest smok, tu jest smok!

"Jak ma na imię?(Brom) - Saphira. Twarz starego mężczyzny przybrała osobliwy wyraz. Wbił w ziemię laskę z taką siłą, że zbielały mu kostki."

Wydaje mi się, że w normalnym świecie gdy ludzie używają siły, oznacza to, że są wściekli? Bo skoro aż mu zbielały kostki? Nie wiem, o co chodziło autorzynie.

Pomijam fragment o tym,że w zrujnowanej willi Garrowa jest wszystko..
(łuk chłopca) "Nałożył cięciwę i na próbę naciągnął. Drzewce ugięło się bez żadnych niepokojących trzasków. (...) -Trzeba silnej ręki, by go naciągnąć. (Brom)

Jak na mój babski rozum to łuki są bardzo proste w konstrukcji i mogą być używane praktycznie przez wszystkich? Po co więc ta "silna ręka"? Przypominam, że eraś to biedny chłop, i nie stać go na najnowszy technologicznie sprzęt. Obstawiam, że łuk erasia to po prostu skrzywiona gałąź z cięciwą i być może zrobione samodzielnie strzały.

(Miecz) Opis miecza pozostawiam, bo nie znam się na tym. Zapewne zostało to skądś zerżnięte, bo wątpię by nastolatek miał wiedzę o budowie mieczy. "Miecz ten nosi imię Zar'roc. Nie wiem co to znaczy."

Bu hu, właśnie, że wiesz. Przecież znasz pradawną mowę, prawda?

"Co to za symbol?" (na mieczu) -Osobisty herb jeźdźca."

Znowu - guzik prawda. Ten znak bodajże oznaczał nieszczęście bo takie było imię miecza i Brom musiał o tym bardzo dobrze wiedzieć.

(opis Ra'zaców) Dziób, czarne oczy wielkości pięści. "Bez wątpienia reszta ich ciał jest równie dziwaczna. Dlatego zawsze okrywają się płaszczami niezależnie od pogody."

Stworzenia te budzą lęk u ludzi. Po cholerę im chować się za płaszczami? Niezależnie od pogody? Kurcze, w słońcu musi im być trochę ciepło. Może i mają inną budowę anatomiczną ale czy to oznacza, że od razu muszą się chować? Większy lęk budziliby zapewne bez okrycia... A idąc tym tokiem rozumowania to czy elfy muszą zakrywać swoje odmienne uszy? A krasnoludy swoje 7 palcowe stopy?

I na zakończenie:

Po małej sprzeczce eraś idzie spać. "Rozłożył siennik przy ognisku"

Skąd go wziął? I co go taszczyć w tak długiej podróży? Paolini nic nie napisał, żeby eraś brał inne rzeczy. Mięso - tak. Skóry z garbarni - tak. Łuk - tak. Ale siennik???


PS Znalazłam jedną perełkę w "Rękopisie znalezionym w smoczej jaskini" A. Sapkowskiego.
(Na stronie 248 wypisane są ważne dla gatunku fantasy daty.) "Rok 2002 - Wychodzi i wkrótce robi za bestseller "Eragon" Ch. Paoliniego. Wiek autora: dziewiętnaście wiosen. Zaskakujące. Po przeczytaniu kilku pierwszych stronic głowę dałbym, że autor liczy sobie nie więcej niż dziesięć lat."

Der_SpeeDer

Jak obiecałam wcześniej, kontynuuję znęcanie się nad dziełem Paoliniego.

Rozdział "Miecz jeźdźca" no, to jakiś konkret w końcu.

Paolini zaczyna filozoficznie: "Nie mogę z tym żyć (eraś o śmierci wuja) - To nie żyj (smoczyca) - Jak? (...) Miłość, rodzina, niezwykłe czyny, wszystko znika pozostawiając pustkę. - Samo działanie jest wartością" (Saphira)

To wygląda jak gdyby Paolini wcisnał erasiowi słowa naprawdę z d**y wzięte po to, by Szafira powiedziała coś oczywistego. Eraś - pierwszy smoczy jeździec nowego pokolenia mający za przyjaciela jedynego żyjącego smoka mówi o bezsensowności życia... Proszę cię, niejeden człowiek/elf gotów byłby zabić by stać się smoczym jeźdźcem a chłopiec tak tego nie docenia!

"Nadal dręczyły go wątpliwośći. To był szalony desperacki pomysł.(eraś o pozostawienu domu i ściganiu obcych) I nagle poczuł pogardę dla własnego niezdecydowania (...) Najważniejsze jest to co robimy"

Ehem... dopiero co chłopiec zanegował cały sens życia i próbę robienia czegokolwiek... Akapit wyżej. Chociaż coś tam dalej pisze, że eraś poczuł w sobie jakąś "starszliwą siłę i energię" która popchnęła go do działania, więc...

"Nic nie jest bardziej niebezpieczne niż wróg, który nie ma nic do stracenia"

Eragonie, naprawdę nie masz nic do stracenia? A Roran? A twoi znajomi z wioski? W razie niepowodzenia jestem pewna,że król zemściłby się również na nich.

"Wykradając się z domu usłyszał głosy dwóch osób. [Horst z żoną] (...) - Dla niego jest dość miejsca. Mamy wolną izbę. - Tak, biedny chłopak.(...) Zastanawiam się nad tym co powiedział Eragon i nie jestem pewien, czy powiedział nam wszystko."

Trudno, żeby w pałacu Horsta nie było wolnego pokoju...
Chwała Bogu! Nareszcie ludzie zaczynają coś podejrzewać!!! Co nie zmienia faktu, że i tak są debilami.

"Saphira miała rację, czas odejść. (...) Ulice były puste. O tej porze niewiele osób już wstało."

Paolini, przypominam ci, że twój dziwny wymysł nazwałeś wsią. We wsi ludzie zaczynają robotę z samego rana więc nie możliwe jest by wszystko było takie puste.

"Ruszył do grabarni (...) odciął trzy kawałki byczej skóry. Poczuł wyrzuty sumienia; to była kradzież. Uspokoił się jednak szybko. Tak naprawdę tego nie kradnę, kiedyś zapłacę."

Smok to całkiem spore stworzenie. Jak z trzech kawałków skóry chcesz zrobić siodło? Nie masz narzędzi ani wiedzy.
Paolini, tak naprawdę to nie krytykuję tego dzieła, kiedyś ci podziękuję (ironia wyłączona)

"Teraz prowiant (...) Jeśli ma już kogoś okraść to najlepiej Sloana. (...) Wewnątrz panował mrok, Eragon zaczął macać na oślep. W końcu jego dłonie na stosy mięsa owiniętego w ściereczki."

Bałabym się macać na oślep. W rzeźni mogą być różne ostre naprzędzia. A pozatym naprawdę? Stosy mięsa? Mięso układa się tak, by się nie stykało ze sobą!! W prawdziwej rzeźni wszystko wisi osobno na hakach! To po pierwsze. Po drugie widzę, że Sloan musi mieć niezły rynek zbytu :) A po trzecie, bo obstawiam, że to surowe mięso - to wątpię by eraś wiedział jak go zakonserwować by się nie zepsuło... (Przypomniał mi się film oparty na faktach, "Into the wild" w którym imiennik Paoliniego rzuca wszystko w cholerę i idzie na Alaskę. Nie bardzo sobie radzi. Fakt faktem upolował łosia(czy jakieś inne duże zwierzę, nie pamiętam jakie) i to mięso po prostu mu się zepsuło. A sam główny bohater umarł z głodu.) Wracając do tematu, tu eraś nie ma już wyrzutów sumienia w okradaniu ludzi, jak widzę?

"Obyś miał dość mięsa by nakarmić swego smoka" (Brom)

Tak, bo Saphira nie umie polować i trzeba ją karmić.

Później trochę nudna gadka, z pozytymnym askpektem, że Brom to nie skończony idiota i widział mnóstwo wskazówek, które aż krzyczą: Tu jest smok, tu jest smok!

"Jak ma na imię?(Brom) - Saphira. Twarz starego mężczyzny przybrała osobliwy wyraz. Wbił w ziemię laskę z taką siłą, że zbielały mu kostki."

Wydaje mi się, że w normalnym świecie gdy ludzie używają siły, oznacza to, że są wściekli? Bo skoro aż mu zbielały kostki? Nie wiem, o co chodziło autorzynie.

Pomijam fragment o tym, że w zrujnowanej willi Garrowa jest wszystko..
(łuk chłopca) "Nałożył cięciwę i na próbę naciągnął. Drzewce ugięło się bez żadnych niepokojących trzasków. (...) -Trzeba silnej ręki, by go naciągnąć. (Brom)

Jak na mój babski rozum to łuki są bardzo proste w konstrukcji i mogą być używane praktycznie przez wszystkich? Po co więc ta "silna ręka"? Przypominam, że eraś to biedny chłop, i nie stać go na najnowszy technologicznie sprzęt. Obstawiam, że łuk erasia to po prostu skrzywiona gałąź z cięciwą i być może zrobione samodzielnie strzały.

(Miecz) Opis miecza pozostawiam, bo nie znam się na tym. Zapewne zostało to skądś zerżnięte, bo wątpię by nastolatek miał wiedzę o budowie mieczy. "Miecz ten nosi imię Zar'roc. Nie wiem co to znaczy."

Bu hu, właśnie, że wiesz. Przecież znasz pradawną mowę, prawda?

"Co to za symbol?" (na mieczu) -Osobisty herb jeźdźca."

Znowu - guzik prawda. Ten znak bodajże oznaczał nieszczęście bo takie było imię miecza i Brom musiał o tym bardzo dobrze wiedzieć.

(opis Ra'zaców) Dziub, czarne oczy wielkości pięści. "Bez wątpienia reszta ich ciał jest równie dziwaczna. Dlatego zawsze okrywają się płaszczami niezależnie od pogody."

Stworzenia te budzą lęk u ludzi. Po cholere im chować się za płaszczami? Niezależnie od pogody? Kurcze, w słońcu musi im być trochę ciepło. Może i mają inną budowę anatomiczną ale czy to oznacza, że od razu muszą się chować? Większy lęk budziliby zapewne bez okrycia... A idąc tym tokiem rozumowania to czy elfy muszą zakrywać swoje odmienne uszy? A krasnoludy swoje siedmio palcowe stopy?

I na zakończenie:

Po małej sprzeczce eraś idzie spać. "Rozłożył siennik przy ognisku"

Skąd go wziął? I po co go taszczyć w tak długiej podróży? Paolini nic nie napisał, żeby eraś brał inne reczy. Mięso - tak. Skóry z grabarni - tak. Łuk - tak. Ale siennik???

PS Znalazłam jedną perełkę w "Rękopisie znalezionym w smoczej jaskini" A. Sapkowskiego.
(Na stronie 248 wypisane są ważne dla gatunku fantasy daty.) "Rok 2002 - Wychodzi i wkrótce robi za bestseller "Eragon" Ch. Paoliniego. Wiek autora: dziewiętnaście wiosen. Zaskakujące. Po przeczytaniu kilku pierwszych stronic głowę dałbym, że autor liczy sobie nie więcej niż dziesięć lat."

Der_SpeeDer

Przepraszam za ten sam post. Filmweb jakby ma opóźnienia w dodawaniu nowych wiadomości, zdaję się.

ocenił(a) film na 1
arawis18

Aj, ajajaj... a zresztą, wszystko po kolei.

Zacząłbym od erraty do co niektórych twoich punktów.

"Później trochę nudna gadka, z pozytymnym askpektem, że Brom to nie skończony idiota i widział mnóstwo wskazówek, które aż krzyczą: Tu jest smok, tu jest smok!"

No wiesz, z zachowania Broma w jednym ze wcześniejszych rozdziałów wynika, że się tego domyślał, więc tego bym się akurat nie czepiał... Tym, co naprawdę dowodzi jego głupoty, jest fakt, że absolutnie nic nie zrobił z tą wiedzą - zamiast towarzyszyć "bohaterowi", gdy ten potrzebował eskorty, staje i gwiżdże, kwestią Ra'zaców też się nie zajmuje - w każdym razie nie w taki sposób, w jaki zająłby się nimi każdy, kto nie jest upośledzony umysłowo (do tego kretynizmu chyba sobie w tym rozdziale dojdziemy), ogólnie rzecz biorąc ma wszystko tam, gdzie autor tych wypocin (znaczy centralnie w d**ie).

"Wydaje mi się, że w normalnym świecie gdy ludzie używają siły, oznacza to, że są wścielki? Bo skoro aż mu zbielały kostki? Nie wiem, o co chodziło autorzynie"

Tu akurat chodziło o to, że Brom swoją własną szafirową smoczycę - która jest obecnie K.I.A. - też postanowił nazwać Szafirą. Reakcja Broma w tym zdaniu ma zapewne w zamierzeniu obrazować to, że obudziły się w nim wspomnienia, czy co tam.

"Jak na mój babski rozum to łuki są bardzo proste w konstrukcji i mogą być używane praktycznie przez wszystkich? Po co więc ta "silna ręka"?"

No, jak to po co? Żeby cięciwę łuku naciągnąć, trzeba było całkiem sporo siły - zresztą, Homer w swojej "Odysei" wymyślił taki łuk, co to tylko Odyseusz miał dość krzepy, żeby go naciągnąć (to właśnie przy pomocy tego łuku Penelopa spławiła tych zalotników, dybiących na jej cnotę - żaden nie dał rady draństwa naciągnąć). Z drugiej strony, Homer wymyślił też, że Odys po jego naciągnięciu parę razy "brzdąknął" na próbę cięciwą - co jest bzdurą kompletną, bo przez takie "brzdąkanie" można zniszczyć majdan, co ciut podważa wiarygodność Homera... nikt nie jest doskonały... a zresztą, dość dygresji.

""(Miecz) Opis miecza pozostawiam, bo nie znam się na tym. Zapewne zostało to skądś zerżnięte, bo wątpię by nastolatek miał wiedzę o budowie mieczy. "Miecz ten nosi imię Zar'roc. Nie wiem co to znaczy."
Bu hu, właśnie, że wiesz. Przecież znasz pradawną mowę, prawda?
"Co to za symbol?" (na mieczu) -Osobisty herb jeźdźca."
Znowu - guzik prawda. Ten znak bodajże oznaczał nieszczęście bo takie było imię miecza i Brom musiał o tym bardzo dobrze wiedzieć."

Och, daj już spokój. Brom ma przecież w tej scenie diablo dobre powody, by nie mówić prawdy Erasiowi, nie ma się tu czego czepiać.

""(opis Ra'zaców) Dziub, czarne oczy wielkości pięści. "Bez wątpienia reszta ich ciał jest równie dziwaczna. Dlatego zawsze okrywają się płaszczami niezależnie od pogody."
Stworzenia te budzą lęk u ludzi. Po cholere im chować się za płaszczami? Niezależnie od pogody? Kurcze, w słońcu musi im być trochę ciepło. Może i mają inną budowę anatomiczną ale czy to oznacza, że od razu muszą się chować? Większy lęk budziliby zapewne bez okrycia..."

Tego też bym się nie czepiał. Skoro robią za tajnych agentów imperium, takich od mokrej roboty, to częścią ich pracy jest chyba niezwracanie na siebie uwagi. Z drugiej strony, ci właśnie agenci bez żadnego powodu urządzili sobie demolkę domostwa Garrowa, co w normalnym świecie (jak już oboje raczyliśmy wcześniej spostrzec), natychmiast zwróciłoby na nich uwagę i ściągnęło im na głowę żądny krwi tłum...

"PS Znalazłam jedną perełkę w "Rękopisie znalezionym w smoczej jaskini" A. Sapkowskiego"

Przeczytałem... i umarłem xD.
Swoją drogą, ja też mam wrażenie, że zbyt wysoko oszacowałem wiek Paoliniego - pod kątem jego umysłowości - wtedy, gdy pastwiłem się nad kawałkiem z Erasiem parzącym sobie palce po dotknięciu czoła Garrowa. Powinienem był dać mu z siedem, osiem latek, a nie aż dwanaście.



No, to - "Shrek! Teraz ja! Teraz ja!".

Dialog, otwierający nowy rozdzialik, tym razem naprawdę doprowadził mnie do rozpaczy. Rozprawię się z nim zatem na odmienną modłę.

"Nie mogę z tym żyć, jęknął"
"To nie żyj. [wooow... subtelne...] W jego głowie zadźwięczały słowa Saphiry"
"Jak? Garrow odszedł na zawsze. Z czasem mnie także to czeka. Miłość, rodzina, niezwykłe czyny - wszystko znika, pozostawiając pustkę. Jaką wartość ma to, co robimy?" [vanitas vanitatum et omnia vanitas... sam już nie wiem, czy mówię teraz o tematyce "filozofii" w wykonaniu Erasia, czy raczej oceniam poziom tego pretensjonalnego bełkotu]
"Samo działanie jest wartością. Twoja wartość znika, gdy rezygnujesz z chęci do zmian i doświadczania życia. Masz jednak wybór, dokonaj go i poświęć mu się" [może jeszcze jakieś, równie głębokie, życiowe nauki masz w zanadrzu? Myj zęby dwa razy dziennie?]
"Ale co mam zrobić?"
"Jedynym prawdziwym przewodnikiem jest serce. [ciekawe, co Rozum - wieeelki nieznajomy Paoliniego - miałby na ten temat do powiedzenia...] Nie pomoże ci nic prócz przemożnego pragnienia"

Przepraszam, że już któryś raz posługuję się wytartą frazą, ale po prostu - to jest dialog na miarę Złotych Malin, Antynobla i Nagrody Darwina. Chris, ja cię naprawdę proszę... jeśli czegoś nie umiesz, po prostu tego nie rób.
Nie umiesz filozofować? No to, do licha, nie sil się w swoim "dziele" na filozofię, bo wychodzi z tego tylko pretensjonalny bełkot, przytaczanie niesamowitych banałów i nieudolna próba wmówienia czytelnikowi i przy okazji samemu sobie, że to wszystko bardzo głębokie.
Nie umiesz pisać? No to, do licha, nie baw się w pisarza, bo wychodzi z tego tylko grafomańska kupa łajna, w której na dokładkę co krok zdradzasz się ze swoją niedojrzałością, głupotą tudzież brakiem elementarnej wiedzy.

"Eragon przyjrzał się własnym odczuciom"

Widać, że te odczucia wyszły z siebie (też nie mogły ścierpieć tej całej grafomanii) i stanęły obok.

"Co niby mam zrobić? Ścigać nieznajomych?
Tak [https://youtu.be/1W7c8QghPxk]
Zaskoczyła go jej szczera odpowiedź [eee... dlaczego? Co jest takiego zaskakujące - i do tego jeszcze wymagającego szczerości - w zaproponowaniu najbardziej domyślnego w sytuacji Erasia zachowania? Piszemy dalej w sposób całkowicie losowy, neh?] Odetchnął głęboko, głośno.
Czemu? [bo nie ma dżemu]
Pamiętasz, co mówiłeś w Kośćcu? Jak przypomniałeś mi o moim obowiązku jako smoka, a ja wróciłam z tobą wbrew instynktowi? [widać, że zdaniem Paoliniego instynkt drapieżnika nakazuje mu uciekać przed wyraźnie słabszym stworzeniem...] Ty także musisz panować nad sobą. Przez ostatnie kilka dni dużo myślałam [TAAAK? Słuchamy...] i zrozumiałam, co oznacza bycie smokiem i Jeźdźcem: naszym przeznaczeniem jest próbować osiągnąć to, co niemożliwe, dokonać niezwykłych czynów, nie zważając na lęk. To nasz obowiązek wobec przyszłości [i się nasłuchaliśmy. Szafira potrzebowała tak dużo myśleć, przez bite kilka dni, po to tylko, aby dojść do banałów o bohaterstwie i Wybrańcach. Może jeszcze jej Nobla dać?]
Nie obchodzi mnie to, co mówisz. To nie są powody, by odejść! [przepraszam, czy to nie on nie tak dawno wypluwał z siebie te bajania o tym, jak to ludzie będą później opowiadać o tchórzliwej smoczycy i jej równie tchórzliwym jeźdźcu, jeśli nic nie zrobią? A teraz co? Zabili mu przybranego ojca, rozwalili dom, zostawili z niczym... a tu Szafira musi "dużo myśleć" o banałach i je mu wyłożyć, by naszła go tak oczywista myśl, jak to, że powinien wziąć pomstę na zabójcach. Zresztą, niepotrzebnie sobie język strzępię, bo zachowanie Erasia w tym kawałku sprowadza się - znowu - do irytujących, szczeniackich fochów. Nigdzie nie idę, bo nie, i tyle. Znów mam ochotę go strzelić...]"

Wiecie, co? To mnie już zaczyna męczyć, a przecież rozdział ledwie się rozpoczął. Rozprawianie przez ileś tam wypowiedzi dialogowych o banałach i namawianie przy ich pomocy Erasia do tego, co dawno powinien był już zrobić sam z siebie, tylko powiększają niewiarygodność, naiwność i pospolitą głupotę całej tej historyjki. Zachowanie głównego bohatera jest pozbawione jakiegokolwiek sensu i uwydatnia jego umysłowy niedorozwój - czy sam wpadnie na oczywistą oczywistość, że warto byłoby ruszyć w pościg za mordercami Garrowa, co by móc go pomścić? Oczywiście, że nie - musi mu ten banał wyłożyć Szafira, i omówić w formie pseudofilozoficznego bełkotu. Czy sam wpadnie na oczywistą oczywistość, że nic już go w Carvahall nie trzyma? Oczywiście, że nie - musi mu ten banał wyłożyć Szafira, i omówić w formie pseudofilozoficznego bełkotu. Czy sam wpadnie na oczywistą oczywistość, że tak naprawdę pozostawanie w Carvahall nie jest dla niego bezpieczne, a podejrzenia ze strony wieśniaków i lokalnej Mary Sue (Rorana) to najmniejszy z jego problemów? Oczywiście, że nie - musi mu ten banał wyłożyć Szafira, i omówić w formie pseudofilozoficznego bełkotu. Gratulacje dla samej Szafiry, przy okazji, że wybrała na swojego jeźdźca chłopaka, który jest ewidentnie niedorozwinięty umysłowo. Gratulacje dla autora, który w ogóle takiego bohatera wymyślił. Aczkolwiek mam tutaj nieznośne podejrzenie, że to już po prostu niezamierzone porte-parole...

"I nagle poczuł pogardę dla własnego niezdecydowania. Na jego wargach wykwitł groźny uśmiech"

OOOOKKKK... widzę, że ludzkie reakcje są tutaj równie "realistyczne", co w filmie Digimon tudzież innych kiepskich anime... Jak to dobrze, że wciąż możemy się szczerzyć krótko po tym, jak zginęła najbliższa nam osoba i na zawołanie otrząsnąć się z osobistej tragedii. Poza tym, dlaczego Eraś w ogóle się tak szczerzy - autor myśli, że jak napisze o "groźnym uśmiechu" w tak wybitnie nieadekwatnym, całkowicie niepasującym do tego momencie, to zaczniemy przez to czuć respekt do bohatera... czy co?

"Najważniejsze jest to, co robimy. A co mu da większą satysfakcję niż polowanie na owych obcych?"

Najważniejszym jest zacząć dzień od pożywnego śniadania. A cóż może być bardziej pożywne od talerza smażonych z cebulką kiełbasek?
Serio... wsadź sobie wreszcie w d**ę te swoje banały, Chris. Przestań wreszcie udawać, że to warte rozprawiania na nie wiadomo ile akapitów.

"Nic nie jest bardziej niebezpieczne niż wróg, który nie ma nic do stracenia, pomyślał. Właśnie takim się stałem"

Nie lubię zgadzać się z czarnym charakterem, ale... Falcone z "Batman: Początek" ma rację - nie przemyślałeś tego, Eraś. Nie pomyślałeś o swojej drogiej smoczycy. O swoim drogim kuzynie. O tych wszystkich ludziach w Carvahall. Postacie twojego pokroju mają tak wiele do stracenia. Myślisz, że jak ci rozwalili wujka, to już znasz przykrą stronę życia, ale to nieprawda - nigdy nie zaznałeś desperacji. Jesteś przecież Wielkim Erasiem, Ostatnim (no, prawie) Smoczym Jeźdźcem, a autor tej nędznej książki cierpi na takie uporczywe chciejstwo, że ostatecznie odniesiesz sukces niezależnie od tego, jaki będziesz (i jesteś) niedorozwinięty umysłowo tudzież ogólnie beznadziejny. Więc daruj sobie takie bezsensowne spostrzeżenia i nie próbuj za ich pomocą podbudować poczucia własnej wartości... Są pewne reguły normalnego, rzeczywistego świata, których ty nigdy nie zrozumiesz.

"Poprzedniego dnia miał problemy z chodzeniem, teraz poruszał się pewnym krokiem, kierowany żelazną wolą"

Jaką żelazną wolą - chciejstwem autora, raczej.

"- Kiedy ruszyliśmy w stronę gospodarstwa, droga była gładko starta ciężarem deski, na której wlókł Garrowa. Potem dotarliśmy do miejsca, gdzie śnieg był zdeptany i poorany. Jego ślady i ślady deski zniknęły. Ujrzeliśmy też te same odcinki olbrzymich łap na farmie. I co z jego nogami? Nie wierzę, że nie zauważył, iż tak je obtarł. Wcześniej nie chciałem zbytnio naciskać, ale teraz to zrobię"

Ach! Tego typu fragmenty sprawiają, że odzyskuję wiarę w ludzi! Ciekawe tylko, jak szybko Paolini ową wiarą zachwieje, hmmm?

"Ulice były puste"

WE WSI NIE BYŁO CZEGOŚ TAKIEGO, JAK "ULICE"!

"Poza tym wszystko, czego trzeba, znajdę w ruinach domu"

Ani chybi, rezydencja Garrowa pozostaje prawdziwą skarbnicą nawet po jej zniszczeniu. Nie zdziwiłbym się, gdyby się okazało, że pod nią jest jeszcze przeciwatomowy bunkier z całym wyposażeniem.

"Teraz prowiant. Ruszył w stronę tawerny, by tam go zdobyć, nagle jednak uśmiechnął się gorzko i zawrócił. Jeśli ma już kogoś okraść, to najlepiej Sloana"

Ależ naturalnie. Najlepiej w tej sytuacji iść do Sloana, który handluje mięsem - a zatem czymś, co Szafira jest w stanie im obojgu zapewnić bez trudności i czego w związku z tym nie ma żadnej potrzeby ze sobą brać. I jakoś nie przyszło nikomu do głowy - ani Erasiowi, ani autorowi - że jeśli już kraść jakiś prowiant, to prędzej taki, który jest w tej sytuacji najbardziej potrzebny, pokroju pieczywa. Człowiek nie przeżyłby na diecie złożonej wyłącznie z mięsa.
Powtórzę raz jeszcze, bo tego akurat nigdy dostatecznie dużo - Paolini to debil.

"Wewnątrz panował mrok. Paolini zaczął macać na oślep"

Ała! Cholerny leża... tego, tasak.

"W końcu jego dłonie natrafiły na stosy mięsa owiniętego w ściereczki"

Tak. Albowiem każde dziecko wie, że mięso w rzeźni układa się w stosy. Żeby było tym połciom razem ciepło i żeby się wolniej od tego psuły.
Poza tym, jak widzę, nadal nie ustaje to debilne przeświadczenie autora, że chłopi się tym mięsem opychali wręcz i rzeźnik przezornie trzymał cały stosy mięsa dla tych swoich dzianych klientów.

"Eragon chwycił od dołu koszulę"

TĘ, CO TO JĄ PODARŁ PARĘ ROZDZIAŁÓW TEMU?

"- Obyś miał dość mięsa, by nakarmić swego smoka"

Wprawdzie mówiłem wcześniej, że Szafira jest najwyraźniej kaleką, ale jest widać gorzej, niż przypuszczałem - nawet wyżywić się nie umie i trzeba ją karmić. W takim spraw układzie cofam to, co mówiłem wcześniej. Najwyraźniej okradanie Sloana jest najlepszym możliwym wyjściem.

"I wiem, że Jeźdźcy powrócili"

Dziwię się, że Paolini jeszcze nie pękł z tego nadęcia - nie ustaje w wypisywaniu bredni przedstawiających dane zjawisko jako bardziej wzniosłe, niż na to zasługują. Oto bowiem pewna niezbyt rozgarnięta smoczyca - chyba w akcie durnoty - wybrała na swojego jeźdźca chłopaka ewidentnie niedorozwiniętego umysłowo (który u Sapkowskiego zapewne odgrywałby rolę tego mężnego wiejskiego idioty, którego w opowiadaniu "Granica możliwości" zabiła smoczyca Myrgtabrakke). Nie wróży to nazbyt dobrze, nie mówiąc już o tym, że to na razie tylko jeden chłopak i jedna smoczyca, którzy na razie nic nie potrafią. A co nasz zramolały dziad zdecydował się palnąć? "Jeźdźcy powrócili". No, rzeczywiście. Powrócili jak cholera.

"- Jak się dowiedziałeś? - spytał głucho."

To nie jest właściwe pytanie. Właściwym pytaniem jest - jakim cudem NIKT poza nim się do tej pory nie zorientował.

"Brom patrzył w przestrzeń, bezdźwięcznie poruszając wargami, jakby z kimś rozmawiał"

Nowy wymiar prostactwa Paoliniego - teraz używanie telepatii wymaga w jego mniemaniu fizycznego ruszania ustami.
Za to kiedy przyjdzie opisać coś tak przyziemnego, jak wschód czy zachód słońca... strach się bać, jaki wydumany, z kosmosu wzięty, patetyczny bełkot wymyśli.

"- Wszędzie miałem mnóstwo wskazówek i śladów - rzekł w końcu - Wystarczyło tylko uważać. Każdy człowiek, dysponujący właściwą wiedzą, mógłby odkryć to samo"

Akurat. Mógłby to zrobić każdy człowiek, który nie jest niedorozwinięty umysłowo. A dałbym głowę, że nawet i niektórzy z tych ostatnich poradziliby sobie z rozwikłaniem tej "zagadki". Znikający na całe dnie Eraś, znikające ze spiżarni mięso, wyraźne ślady obecności w okolicy dużego zwierzęcia, a na dokładkę ten świecący jako moneta znak na dłoni Erasia, który autor dał, bo mu się zachciało, żeby było cool - ale nikt się tym nie zainteresował, bo chciejstwo autora może przecież wszystko.

"Jakim cudem się domyślił? A jeśli obcy zmusili go do współpracy?"

I właśnie dlatego ujawnił się przed tobą, i teraz ucina sobie pogawędkę - choć mógł bez problemu podejść do ciebie po cichu i palnąć w łeb. To ma sens...

"[Szafira] Nie, jakiś czas popatrzę.
[Eraś] Czemu?
[Szafira] Z powodu rzezi w Doru Areabie"

Wiesz, Chris... to, że MY mamy nie wiedzieć, co dokładnie Brom powiedział telepatycznie Szafirze, nie oznacza jeszcze, że możesz przyjąć, iż powiedział COKOLWIEK. Jaki jest, do cholery, logiczny związek pomiędzy obecną sytuacją, a tym, co stało się w Doru Areabie? Brom jej zagroził, że jeśli się zbliży, to też skopie Erasiowi jajca, czy co?

"Z tyłu głowy czuł pulsowanie"

QUE?

"Świadomość, że jego tajemnica doprowadziła do śmierci Garrowa, rozdzierała mu serce"

Ciepło, ciepło... ale nie gorąco. Do śmierci Garrowa doprowadziła niezmierzona głupota Erasia, która kazała mu lecieć pogawędzić ze smoczycą, zamiast - co zrobiłby każdy z minimum inteligencji - ostrzec wuja o zmierzających doń zbirach. Toż wiadomo, że chciejstwo autora może wszystko, a efekt relatywistyczny sprawia, że owe zbiry - choć w rzeczywistym świecie deptałyby mu po piętach - będą dochodziły do rezydencji Garrowa tak wolno, jak to tylko możliwe.
Powracam do tej kwestii, bo wciąż mnie denerwuje - zarówno przez wzgląd na głupotę bohatera, jak i samego autora, który to wszystko wymyślił.

"- Trudna misja dla kogoś tak młodego - odparł spokojnie Brom, jakby Eragon zaproponował najbardziej oczywiste i stosowne wyjście"

Geeez... może to dlatego, że TO JEST NAJBARDZIEJ OCZYWISTE WYJŚCIE?!? Tylko niedorozwojowi umysłowemu Erasia zawdzięczamy to, że Szafira musiała z nim przeprowadzić pseudofilozoficzny dialog, by wreszcie na to wpadł! A teraz jeszcze Brom... Nie, mam tego dość. Nie chce mi się już komentować.

"Bezrozumny rytm jego kroków uwalniał jego umysł"

Za to bezsensowny bełkot pokroju tego właśnie zdania doprowadza mój umysł do rozpaczy.

"Gdy przed sobą ujrzeli zrujnowane zabudowania, brwi Broma zmarszczyły się gniewnie"

Ponieważ?

"Eragon, wstrząśnięty, ujrzał, jak szybko przyroda z powrotem obejmuje w swe władanie gospodarstwo. Wewnątrz domu piętrzyły się już stosy ziemi i śniegu, przesłaniające pozostałości gwałtownego ataku obcych"

Ani chybi, przyroda najwyraźniej brała tę ziemię i przesypywała, jak dziecko budujące babki z piasku.

"Moje oczy nie widzą, nie mogę odgadnąć, czy będzie to tragedia, czy farsa... Wyczuwam bowiem elementy i jednego, i drugiego..."

Solidaryzuję się w pełni i w nowiu. Ja też nie wiem, czy mam się śmiać, czy płakać, czytając tę g*wnianą "powieść".

"Nie widziałam dotąd żadnych ludzi poza tobą i Garrowem, a on był ciężko ranny"

Mam w to uwierzyć? Przez ileś tam dni siedziała w bezpośrednim sąsiedztwie wioski/miasteczka/czegośtam i nie widziała - choćby z daleka - żadnego człowieka?

"W jednym miejscu rama pękła, lecz z łatwością dało się ją naprawić"

No, pewnie, że tak. Bez materiałów, bez narzędzi - chciejstwo autora wystarczy.

"Saphiro, leż za nami. Zbyt łatwo można odnaleźć twoje ślady na ziemi"

Za to smoczyca latająca po niebie jest całkiem niewidoczna.

"Dopiero po ponad godzinie zatrzymał się w końcu w znakomicie ukrytym chruśniaku. Nieregularna polana pośrodku była akurat dość duża, by pomieścić ognisko, dwóch ludzi i smoka"

Czyli kolejna genialna kryjówka. Była doskonale widoczna jarzębina, rosnąca samotnie na szczycie pagórka, teraz nasi cokolwiek nierozgarnięci bohaterowie "ukrywają" się na otwartym terenie, gdzie dobrze ich widać. Aby ukryć się tym lepiej, postanawiają jeszcze rozpalić ognisko.

"- Czy ktokolwiek wie o tym miejscu?
- Nie, znalazłem je, gdy się tu wprowadziliśmy. Tydzień zabrało mi przekopanie się do środka. Kolejny uprzątnięcie suchego drewna"

Aaa, czyli jedyne znane Paoliniemu "chruśniaki" to labirynty z żywopłotu? Ależ inteligentne. Ten jego świat z każdą chwilą wydaje mi się coraz bardziej surrealistyczny i coraz bardziej kretyński.
Poza tym warto w tym miejscu zauważyć, że Paolini wyciągnął ten chruśniak (jak wiele innych elementów swojego świata) kompletnie z d**y, bo był mu akurat potrzebny. Ani słowem się wcześniej nie zająknął, że Eraś spędził bite dwa tygodnie na przygotowywaniu tej kryjówki.

"Brom wsparł się na lasce, nie spuszczając wzroku ze smoczycy. Eragona powoli zaczynały denerwować te wspólne obserwacje"

O, matko, zaraz strzeli kolejnego szczeniackiego focha! Ludzie, ratunku!

"Rozpalił ogień, napełnił kociołek śniegiem i powiesił nad płomieniami. Gdy woda zawrzała, oderwał kilka kawałków mięsa i wrzucił je do kociołka wraz z bryłką soli"

Wiesz, Chris, jest takie powiedzenie - czasem lepiej się nie odzywać i tylko wydawać się idiotą, niż się odezwać i rozwiać wszystkie wątpliwości. Powyższy opis nie był wcale potrzebny, za poprzez niego po raz kolejny zdradzasz się ze swoją głupotą i brakiem elementarnej wiedzy. Po pierwsze, skąd on u diabła wziął kociołek? Czyżby rezydencja Garrowa była aż taką skarbnicą, a sprzęty kuchenne tak odporne na niszczycielskie ataki Ra'zaców? Jak on ten kociołek ze sobą tachał? I skąd w ogóle przypuszczenie Paoliniego, że śnieg doskonale nadaje się na źródło wody do gotowania? Już w pierwszych klasach podstawówki (ba, chyba nawet w przedszkolu) uczyli mnie i moich rówieśników, żeby nie pakować do ust śniegu, bo tylko wydaje się czysty, a w rzeczywistości mnóstwo w nim brudów z gleby i innych źródeł, tymczasem Chris jest takim kompletnym idiotą, że najwyraźniej nawet tego nie wie. Do tego jemu się naprawdę wydaje, że wystarczy wrzucić mięso do gotującej się wody, aby z tego zrobić gulasz? O soli, która w świecie Paoliniego - inaczej, niż w rzeczywistym średniowieczu - jest towarem łatwo dostępnym nawet dla ubogich (taaa, jasne...) chłopów, wspominać nie będę.

"- Czemu chcesz ze mną podróżować? - spytał Eragon. (...)
- Jestem żywo zainteresowany utrzymaniem cię przy życiu.
- Co to znaczy? - spytał ostro Eragon.
- Brutalnie mówiąc, zajmuję się opowiadaniem historii i uważam, że możesz stać się bohaterem jednej z nich"

Jak rany... Czy naprawdę NIKOGO w tej nędznej powieści, nie stać na ściemę, która nie uwłaczałaby inteligencji? Brom nie chce mówić Erasiowi prawdy - zgoda, niech mu będzie (choć nie znam powodów, dla których to przed nim ukrywa. W każdym razie - logicznych powodów), ale czemu sobie nie może znaleźć takiego fikcyjnego wytłumaczenia, które miałoby sens? Co jeszcze wymyśli? Że Saphira jest niebieska, a on lubi wszystko, co niebieskie? A może, że woli chłopców, a Eraś wydaje mu się atrakcyjny? Chociaż nie, to ostatnie by pewnie Erasia odstraszyło...

"- Doskonale. Jeśli pragniesz odpowiedzi, to je otrzymasz. Ale mogą ci się nie spodobać"

To się jeszcze okaże...

"Stary mężczyzna zaczął powoli rozwijać materiał, pasmo za pasmem, zupełnie jakby odsłaniał mumię"

Czyżby Paolini miał również fetysz z mumiami? To nie pierwsza bezsensowna figura stylistyczna, gdy coś do mumii porównuje...
Swoją drogą, patrząc na ten bełkot, aż strach się bać, jak Paolini opisywałby odpakowywanie świątecznych prezentów.

"Na końcu złotej rękojeści w kształcie łzy widniały wycięcia, odsłaniające rubin wielkości małego jajka. Całą rękojeść owinięto srebrnym drutem, wypolerowanym tak, że lśnił niczym gwiazdy"

A wyrzeźbionej figurki smerfa tam czasem nie było?
Ten opis nie dość, że jest cokolwiek nieczytelny, to jeszcze na dokładkę... no, durny, po prostu? Nie widzę żadnego rozumnego powodu, by rękojeść miecza formować w kroplę - chyba że ktoś nie lubi mieć pewnego chwytu i szuka większego wyzwania - a ten srebrny drut, na dokładkę jeszcze wypolerowany, woła już o pomstę do nieba. Paolini oczywiście nie wie, że rękojeść miecza, zwłaszcza jeśli był używany często, cokolwiek się przecierała od jej chwytania i utrzymywanie jej po latach w takim stanie, by to srebro lśniło jak gwiazdy, jest cokolwiek nierealne. Zresztą... po co W OGÓLE tak przesadnie zdobić miecz? Pomijając miecze ceremonialne, które po to właśnie były, żeby ładnie wyglądać, miecz to po prostu broń - zużywał się, niszczał nawet w trakcie korzystania zeń. Więc po jaką cholerę zdobić toto nie wiadomo iloma drogocennymi metalami czy klejnotami - i czynić ów miecz jeszcze droższym i jeszcze trudniejszym w utrzymaniu, kiedy normalne miecze już i tak były kosztowne?

"Rękojeść miecza pasowała mu do dłoni, jakby zrobiono ją specjalnie dla niego"

To zapewne echo plot device rodem z piątego epizodu Gwiezdnych Wojen - z którego Paolini w "Brisingr" zrezygnował na rzecz jeszcze głupszego plot device.

"Płaskie ostrze było lśniąco czerwone, błyszczało w świetle ognia"

A, tak - kolorowa klinga. Bo autorowi się znów zachciało, żeby było cool. Złośliwi mogą tu sobie dopowiedzieć coś o mieczach świetlnych ze wspomnianych Gwiezdnych Wojen.

"A teraz, skoro już musisz wiedzieć, każdy, kto przejdzie odpowiednie szkolenie, może nauczyć się rozmawiać ze smokami (...) Wiem więcej o smokach i ich zdolnościach niż niemal ktokolwiek z żyjących (...) A co do tego, skąd wiem to wszystko, cóż... tę informację zatrzymam dla siebie"

I to tyle, jeśli chodzi o te odpowiedzi, które Brom (oraz autor) obiecał parę akapitów temu...

"Choć Jeźdźcy od stuleci żyli ze smokami, oni także nigdy do końca nie zrozumieli ich zdolności. Niektórzy twierdzą, że nawet same smoki nie znają w pełni swoich mocy"

Nie pozwoliło im na to (a, jakże) chciejstwo autora. Można się w tym momencie zastanawiać, jakim cudem w takim spraw układzie były w stanie dostatecznie kontrolować swoje moce, by zawrzeć cały ten pakt z elfami - ale co się będzie Paolini przejmował elementarną logiką i innymi takimi pierdołami.

"Nie mogą jednak [Ra'zacowie] używać magii. Ciesz się z tego, bo gdyby mogli, już mieliby cię w garści"

A paraliż u Erasia wywołali czym, hipnozą? Zresztą, to nieważne - mieli go już w garści, ale go nie złapali, bo im się z jakiegoś powodu ubzdurało, że powinni się do niego skradać. Mimo że skradanie się nie ma ŻADNEGO sensu, gdy delikwent a) jest sparaliżowany i nie może się ruszyć, b) i tak widzi już tych, co się skradają.

"Widzisz, służą królowi jako łowcy smoków"

Oromis w "Najstarszym" powiedział całkiem co innego... I w sumie miało to odrobinę więcej sensu, zważywszy fakt, iż ciężko sobie wyobrazić, jak tacy kolesie mieliby zagrozić smokowi.

"Skradałem się po zmroku wokół obozu Ra'zaców, próbując dowiedzieć się jak najwięcej, gdy zaskoczyli mnie wśród cieni"

Aaaaach, więc to dlatego. A ja się zastanawiałem, dlaczego w obecności Ra'zaców wszyscy zachowują się, jakby byli niedorozwinięci umysłowo - dlaczego Eraś nie ostrzega Garrowa od razu po przybyciu do jego rezydencji, a później dopuszcza w ogóle myśl, iż po bitych kilku godzinach jeszcze nie został przez Ra'zaców poddany torturom i zabity lub uprowadzony, dlaczego Brom sterczy i gwiżdże, zamiast pomóc Erasiowi... Teraz jest już wszystko jasne - po prostu Ra'zacowie też są kompletnie niedorozwinięci, też zachowują się w sposób całkowicie sprzeczny ze zdrowym rozsądkiem. Oto bowiem dostali od kogoś cynk, gdzie przebywają osoby podejrzane o przetrzymywanie smoczego jaja - w NORMALNYM świecie, takie zbiry po prostu przyszłyby w takim spraw układzie do miejsca zamieszkania owego podejrzanego i zrobiły swoje, nie certoląc się zbytnio. A co robią oni, ci straszliwi Ra'zacowie? Lezą do swojego obozu - nie, żeby gdzieś im się spieszyło - żeby poświęcić jeszcze parę długich godzin na nicnierobienie.
Czy w tym pier**lonym, debilnym ponad miarę świecie jest ktokolwiek - naprawdę: KTOKOLWIEK!!! - kto miałby rozum?!? Czy nie mogę choć raz - JEDEN RAZ, DO CHOLERY!!! - przeczytać o normalnym, rozumnym zachowaniu którejś z postaci w tej kupie łajna?!?

"Pułapka była niezła, ale mnie nie docenili i zdołałem ich przegnać. Lecz nie bez zapłaty za moją głupotę - dodał cierpko - Ogłuszony runąłem na ziemię. Przytomność odzyskałem następnego dnia. Do tego czasu dotarli już do waszego gospodarstwa. Nie zdążyłem ich powstrzymać"

Eee... znaczy, dostał w łeb i padł nieprzytomny, a potem - wciąż będąc nieprzytomnym - przegnał tych straszliwych Ra'zaców? To ma sens... Nawet zakładając, że padł bez zmysłów dopiero po walce, to co - ci straszliwi Ra'zacowie jakoś nie dostrzegli, że gość ledwie stoi na nogach i tak po prostu przed nim uciekli? A potem zostawili go, leżącego na ziemi, zamiast zwyczajnie dobić? Czemu doszło do takiej walki, skoro dawno powinno ich już tam nie być, czemu tak po prostu opuścili swoje obozowisko, poleźli po walce do domu Garrowa, jak gdyby nic się nie stało, czemu Brom w ogóle wdawał się w taką ryzykowną walkę, skoro najważniejszym było niedopuszczenie do ataku na Erasia i jego wuja i powinien był ich ochraniać, zamiast gdzieś się włóczyć w próbie zabicia Ra'zaców. czemu...

"Czemu nie powiedziałeś mi, kim są Ra'zacowie? Ostrzegłbym Garrowa, zamiast biec do Saphiry"

Ależ oczywiście. Gdyby to byli po prostu zwykli ludzie (zresztą, czy sam Eraś nie wnioskował - całkowicie wbrew logice, ale niech tam - że to nie mogą być tacy zwykli ludzie, skoro grożą wieśniakom), ale idący w równie złych zamiarach, wówczas zupełnie rozsądne byłoby to olać, nie ostrzegać Garrowa i pozwolić, żeby go zabili, co nasz główny bohater w swej niezmierzonej głupocie uczynił. Na pewno. Taaak...

"- Wówczas nie byłem pewien, co mam robić. Sądziłem, że zdołam utrzymać Ra'zaców z dala od ciebie, a gdy odejdą, spytam cię o Saphirę"

Paolini się nawet nie postarał z tą wymówką. Brom nie było pewien, co zrobić... No to niech sobie, k***a, przeliczy:
1) w wiosce pojawiła się dwójka śmiertelnie niebezpiecznych stworów,
2) stwory te dostały zadanie, by pozbyć się ludzi, którzy weszli w posiadanie smoczego jaja,
3) nie ulega wątpliwości, że Eraś takie właśnie jajo znalazł,
4) ktoś właśnie o tym doniósł i powiedział owym stworom, gdzie Eraś mieszka,
5) a sam Eraś - i, o ile możności, jego wuj - nie mogą zginąć.
Jakim skończonym, ciężkim idiotą trzeba być, aby nie wiedzieć, co w tej sytuacji należy zrobić?

"- Kim ty jesteś? - spytał z goryczą Eragon - Jakim cudem zwykły wioskowy bajarz ma u siebie miecz Jeźdźca? Skąd wiesz o Ra'zacach?"

Na wyjaśnienie tej "tajemnicy" - którą ja rozgryzłem natychmiast, jak się pojawiła - będziemy musieli niestety poczekać...

Jak widać z moich przytyków, w tym rozdziale widać wyraźnie, jak głęboko uwłacza inteligencji czytelnika "dzieło" Paoliniego. Mamy jakby ciąg dalszy durnot, z którymi się użeraliśmy parę rozdziałów temu - z Eragonem, Bromem i Ra'zacami, którzy zachowują się, jakby byli niedorozwinięci umysłowo - a także, jak zwykle nas nieopuszczający, brak elementarnego pomyślunku u samego autora. Jak dotąd przedstawiona historia jest nielogiczna, zachowania bohaterów pozbawione racjonalnego uzasadnienia, a background - co już wcześniej mówiliśmy - opiera się na kompletnie debilnej bajeczce, na której bazuje cały ten świat i panujący na nim status quo. Do tego mamy jeszcze głównego bohatera - kretyna, który notorycznie zachowuje się w sposób sprawiający, iż mam ochotę palnąć go w łeb.

Der_SpeeDer

Dzięki za poprawienie błędów.

"No, jak to po co? Żeby cięciwę łuku naciągnąć, trzeba było całkiem sporo siły - zresztą, Homer w swojej "Odysei" wymyślił taki łuk, co to tylko Odyseusz miał dość krzepy, żeby go naciągnąć (to właśnie przy pomocy tego łuku Penelopa spławiła tych zalotników, dybiących na jej cnotę - żaden nie dał rady draństwa naciągnąć). Z drugiej strony, Homer wymyślił też, że Odys po jego naciągnięciu parę razy "brzdąknął" na próbę cięciwą - co jest bzdurą kompletną, bo przez takie "brzdąkanie" można zniszczyć majdan, co ciut podważa wiarygodność Homera... nikt nie jest doskonały... a zresztą, dość dygresji."

Ok, tu dałeś bardzo specyficzny przykład. Mi chodziło o taki łuk który, eraś mógłby zrobić sam(?) na własny użytek I czy do łuku takiego zwykłego potrzebna jest jakaś super siła? Chodzi mi o to, że łuk to broń, którą mogą używać praktycznie wszyscy. Ok, już nie wnikam bo jak powiedziałam wcześniej, to nie mój temat.

"Paolini oczywiście nie wie, że rękojeść miecza, zwłaszcza jeśli był używany często, cokolwiek się przecierała od jej chwytania i utrzymywanie jej po latach w takim stanie, by to srebro lśniło jak gwiazdy, jest cokolwiek nierealne"

Dowiedzieliśmy się (3 tom), że miecze jeźdźców robi się z jakiejś bardzo specjalnej stali ale fakt, głupota by rękojeść była śliska. Znowu odwołam się do Sapkowskiego: Ciri miała miecz, którego rękojeść była pokryta skórą jakiejś ryby, która miała chropowatą skórę. Właśnie po to, by pewnie można było trzymać. ("Wieża jaskółki")

Analiza fajna, zresztą jak pozostałe :)

Der_SpeeDer

Kurczę, bardzo stary temat, ale chętnie się wypowiem, jeśli pozwolisz.

Zacznę od tego, że zgadzam się z Tobą w całej rozciągłości co do "Eragona" i reszty tego, pożal się Boże cyklu. Teraz, z lekkim wstydem przyznaję, że kiedyś te książki mi się podobały (miałem 12 lat, kiedy przeczytałem I tom), natomiast teraz pytam sam siebie, co ja w tym widziałem.

Na szczęście poznałem dużo ambitniejszą fantastykę i czytanie zmieniło się w pasję. Teraz, mając na koncie "Pieśń lodu i ognia", "Wiedźmina", "Czarną Kompanię", "Pana Lodowego Ogrodu", "Opowieści z meekhańskiego pogranicza" i jeszcze wiele innych cykli, byle co mnie już nie zadowoli (co nie znaczy, że nie lubię prostych, nieskomplikowanych serii.

Z Paolinim i "Dziedzictwem" sprawa jest o tyle zabawna, że poza "Eragonem" chyba żadna z tych książek nie była jakoś szczególnie znana. Jasne, "Eragon" miał marketing wszechczasów : ciągłe wychwalanie Paoliniego, jako młodego geniusza, wydanie książki przez rodziców (czego się nie robi z miłości, jak to mówił Jaime Lannister) i sukces gotowy. Szkoda tylko, że wiele osób dało się nabrać na takie coś, nie zważając przy tym na kompletny brak warsztatu autora, liczne przypadki plagiatu i kopiowania innych autorów (trzeba mówić, jak jest), beznadziejne postacie, całkowitą schematyczność, brak jakiejkolwiek logiki w wydarzeniach, brak znajomości realiów średniowiecza, żenujące dialogi, a w czwartym tomie jeszcze dodatkowo zmianę "charakterów" postaci o 180 stopni. Pewnie nie czytałeś, ja niestety tak i powiem Ci, bez żadnych spoilerów, że miałem problem z rozróżnieniem kto w tej historii jest czarnym charakterem, bo Vardeni zachowywali się jak banda oprychów i socjopatów, z kolei przy poznaniu Galbatorixa miałem wrażenie, że to jest człowiek z jasnym i wiarygodnym celem, który mógłby się przysłużyć dobru innych. Zresztą cały ten bunt i cała fabuła bazuje na takim chciejstwie autora, że aż niedobrze się robi. Właściwie, jak na szybko o tym pomyślę, to w sumie co ten Galbatorix takiego zrobił, że tak go w tym świecie nienawidzą ? Bo jedyny powód, jaki mi przychodzi do głowy, to ten z pierwszego tomu, że nakłada ciężkie podatki na obywateli. Mówię w pełni poważnie. To nie Galbatorix rozpętał wojnę, to nie on mordował kogo popadnie, nie był jakimś straszliwym tyranem. A na tym właśnie jest oparty cały cykl. Paolini jeszcze pogrążył samego siebie wraz z kolejnymi tomami. Miałem kilkakrotnie styczność z osobami, które "Eragona" i jeszcze "Najstarszego" dość chwaliły, natomiast "Brisingra" i "Dziedzictwo" zjechali po całości. Ja jestem jedną z takich osób (a krytykowałem te książki wtedy, kiedy jeszcze nie miałem jakiegoś wielkiego pojęcia o fantastyce).

Prawdę mówiąc, co do ekranizowania lepszych cykli nastały teraz dobre czasy. Sukces "Gry o tron" otworzył drzwi (serial mnie nie porwał, ale to nieistotne). Niedługo będzie "Diuna", "Władca Pierścieni", "Koło czasu", w piątek "Wiedźmin", a teraz jeszcze HBO emituje niespodziewanie dobre "Mroczne materie". Sam mam listę książek, które chciałbym zobaczyć na ekranie, ale wypada mi się cieszyć z każdego takiego przedsięwzięcia. Zwłaszcza, że przyczyniają się one do spopularyzowania gatunku.

Fajnie, że starasz się propagować lepsze książki fantasy. I w żadnym razie to nie jest "niepoprawna wiara w ludzi", jak sam tą postawę nazwałeś. Widać, że inteligentny z Ciebie człowiek. Żeby na podobnym poziomie, jak Ty dyskutowało więcej forumowiczów. Przy czym, w jednej rzeczy muszę się z Tobą nie zgodzić. W Twoich rekomendacjach jest "Cykl inkwizytorski" Piekary. Cóż, o gustach się nie dyskutuje, ale mnie osobiście trochę to zdziwiło.

Żeby nie było, że hejtuję bez argumentów, powiem tak : fakt, pierwsze tomy ( od "Sługi bożego" do "Łowców dusz") były w miarę przyzwoicie napisane. To samo mogę powiedzieć o "Płomieniu i krzyżu". Ale reszta tego książkowego "serialu" puka w dno od spodu, nawet posunę się do twierdzenia, że niczym się nie różni od pisaniny Paoliniego.

Jak chcesz argumenty, na początek wspomnę o strukturze wręcz graniczącej z telenowelami telewizyjnymi. Książek multum, a prawdziwej treści w nich starczy na wyselekcjonowane opowiadania. Naprawdę. Historie, które rzeczywiście coś znaczą dla fabuły mogę policzyć na palcach jednej ręki. Cała reszta (większość książek o młodych latach Mordimera) po przeczytaniu nadaje się do kosza. Nic to nie wnosi ani do wizji świata, ani do rozwoju postaci (nawiasem mówiąc Piekara chyba nawet nie wie, że istnieje coś takiego, ale do tego dojdę).

Po drugie, wkurzający do potęgi główny bohater. Słowo daję, przeczytałem bez liku książek w różnych gatunkach, ale tacy bohaterowie jak Morduś to ewenementy. Zadufany w sobie, megalomański bufon, erotoman, nieodpowiedzialny gówniarz, chociaż ego ma takie, że niejeden polityk przy nim jawi się niczym wzór skromności i pokory. O czym mówię ? Wszystkie pieniądze, które ma ze zleceń albo wydaje na panienki, albo żeby się upić, po czym ubolewa, jakim to on jest biednym inkwizytorem. Pyskuje do wyższych rangą inkwizytorów, nieraz wręcz ich znieważa, a koniec końców, to on wychodzi na idiotę. A reszta, jeszcze go poklepuje po plecach. W wielu przypadkach działa bez żadnego planu i gdyby nie cudowne interwencje, czy to Anioła, czy innych mądrzejszych od niego osób, gryzłby piach kilkanaście razy w ciągu trwania cyklu. Ale plot device i deus ex machina utrzymują tego pajaca przy życiu.

Po trzecie, amatorski, a w dalszych tomach wręcz grafomański styl autora. Jak już mówiłem od " Sługi" do "Łowców" nie jest jeszcze źle. Ot, lekkie czytadełko. Nawet Morduś tak nie denerwuje (cóż, w tych tomach jest starszy i mądrzejszy). A od pierwszego "Ja Inkwizytora" jest coraz gorzej. Nie mówię już nawet o powtarzalności czy schematyczności śledztw, ale o powtarzaniu z uporem maniaka informacji. Słowo daję, jak czytałem po trzydzieści razy w książcę, cytuję : "... gdyż nie wiem, czy wiecie, ale Wasz Uniżony Sługa ma bardzo czuły węch" albo " nie wiem czy wspomniałem, ale Pan obdarzył mnie nadzwyczaj czułym powonieniem" i podobny bełkot, miałem ochotę cisnąć książką przez okno, tudzież o podłogę. Serio, wytłumacz mi to. Do czego to jest potrzebne ? Bo jak dla mnie ma to służyć tylko wnerwianiu (choć użyłbym troszkę mocniejszego słowa) czytelników. W "Płomieniu i krzyżu" jest z tym trochę lepiej, co nie znaczy, że problem znika. Poza tym, to samo co u Paoliniego : pisanie całych rozdziałów, które są niepotrzebne, politykowanie i filozofowanie Mordusia (prymitywne jak diabli), zastoje w narracji. Oj, zarzutów jeszcze by się trochę znalazło.

Po czwarte, fabuła bazująca na deus ex machina. O tym trochę się rozpisywałem. Morduś wszystko wie najlepiej, jest super mądry, przebiegły, ideowy, bla, bla, bla. W praktyce wygląda to tak, że bez pomocy lepszych od siebie, guzik by zrobił. A jak już działał sam, to zawsze z opresji ktoś go musiał w newralgicznym momencie wyratować. Obojętnie, czy Wewnętrzny Krąg, jego Anioł Stróż, inni inkwizytorzy, ale pomoc musiała nadejść. A następnie, to właśnie Mordusiowi przypisywano zasługi.

Po piąte, bohaterowie drugoplanowi (pierwszoplanowi właściwie też) istnieją po to tylko, żeby coś się działo. Sami w sobie nie mają charakterów, historii, niczego. A szczególnie postacie kobiece. Te istnieją w tekście tylko w dwóch celach : żeby Morduś miał się z kim zabawić podczas śledztwa, a jeśli nie ten typ, to wiadomo, że to właśnie kobieta będzie antagonistką historii. Chyba tylko Piękna Katarzyna i jeszcze tych kilka kobiet z Wewnętrznego Kręgu Inkwizytorium się z tych schematów wyłamują. Wiesz co, nie jestem fanem oceniania po pozorach, ale to wiele mówi o charakterze i poglądach samego pisarza. Poza tym, przez 13 tomów tej inkwizytorskiej telenoweli nie uświadczyłem, żeby postacie jakoś się rozwinęły. Nic się nie zmienia. Morduś jako młodziak jest aroganckim pajacem takim pozostaje w gruncie rzeczy przez cały cykl.

Po szóste, niewykorzystany potencjał, jaki drzemie w koncepcji. Historia alternatywna daje multum możliwości. A Piekara cały świat traktuje pretekstowo. W większości ogranicza się on do jakichś zapadłych wiosek, gdzie nie zapuszcza się żaden normalny człowiek. Fakt, coś tam się wspomina o wojnie z Palatynatem, wojnach domowych w Persji, ale to wszystko. Nic więcej. Chyba daltego wolę "Płomień i krzyż" od normalnego cyklu. Tam nie dość, że dzieje się więcej, to jeszcze można się czegoś ciekawego dowiedzieć.

Acz nie jest to cykl z gruntu zły, bo "Płomień i krzyż" jest w miarę niezły. To właśnie Lowefella Piekara powinien zrobić głównym bohaterem, a opowieści koncentrujące się głównie na Wewnętrznym Kręgu powinny stanowić główny punkt fabuły, bo potencjał jest przeogromny. Może się niedługo doczekam czegoś takiego, o ile seria z Mordusiem zostanie w końcu zamknięta. A na to się niestety nie zanosi, bo wbrew powtarzaniu gdzie popadnie, że "Czarna śmierć" wyjdzie już za chwileczkę, ZAWSZE powstają trzy spin-offy w tym świecie, które nie wnoszą nic.

I na tym kończę. Dodam jeszcze, że z przyjemnością czyta (czytało) się Twoje wpisy na forum. Miło, że można jeszcze natknąć się na takich ludzi, z którymi można podyskutować na tematy związane z książkami (wśród moich znajomych wielu takich nie ma).

Pozdrowienia.

Shurtugal_Eragon

Parę błędów:
many my friends lub a lot of friends
wish a nie wishes

IcemanPochodnija

ok, dzięki za info ;) już poprawiam ;)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones